Kosta Runjaić
fot. Marcin Szymczyk

Komentarz: Runjaiciowi dziękujemy za przygodę w Lidze Konferencji

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

12.04.2024 18:34

(akt. 12.04.2024 22:11)

Skończył się pewien etap – prawie dwa lata pracy Kosty Runjaicia w Legii. Jaki to był okres? Było sporo plusów, ale też wiele minusów.

Sam szkoleniowiec, z pomocą ludzi z klubu przekazywał, że trafił na Łazienkowską w trudnym okresie, że odbudował zespół i postawił na nogi. Nigdy się z taką narracją nie zgadzałem. W bardzo trudnym okresie wrócił do Warszawy w roli strażaka Aleksandar Vuković i to on odbudował zespół, jego morale, postawił na nogi zespół, który jesienią seryjnie przegrywał i poprawił mocno strefę psychiczną, która leżała i czekała na dobicie.

Kosta Runjaić przyszedł do Legii gdy kryzys został zażegnany. W dodatku miał ogromny komfort pracy – zespół nie grał w europejskich pucharach, mógł więc pracować z zawodnikami w pełnych, tygodniowych mikrocyklach treningowych. Miał czas, aby spokojnie poprawiać kolejne elementy gry. Dodatkowo miał za sobą dyrektora sportowego Jacka Zielińskiego, który wspierał go na każdym polu. Jakby tego było mało, sezon został określony mianem przejściowego, co zaakceptowali kibice i nikt niczego nie oczekiwał, zdjęta została więc jakakolwiek presja. To wszystko składa się na warunki niespotykane dotąd w Legii, o których poprzedni szkoleniowcy mogli tylko pomarzyć.

Z góry można było założyć, że pierwszy rok pracy będzie jak długi miesiąc miodowy, a ewentualne problemy zaczną się dopiero w kolejnym sezonie, przy łączeniu gry w lidze z europejskimi pucharami. I tak też było!

Choć początek nie był łatwy, lekki i przyjemny – wysokie porażki z Cracovią czy Rakowem wymusiły zmianę ustawienia. Od tego momentu było lepiej. I gdy wiosną zrobiło się obiecująco po wygranej z liderem z Częstochowy przy Łazienkowskiej i wydawało się, że mistrzostwo Polski jest realne, wtedy legioniści mentalnie zakończyli sezon. W ostatnich czterech meczach wyjazdowych ugrali raptem jeden punkt na dwanaście możliwych. Mobilizacja była jedynie na finał Pucharu Polski, wygrany po rzutach karnych.

Trofeum stało się faktem, wszyscy byli zadowoleni – wicemistrzostwo Polski i Puchar Polski zdobyte w sezonie przejściowym dawało dobre prognozy na przyszłość. Rozpoczęto przygotowania do kolejnego sezonu, trudniejszego, z grą co trzy dni, będącego weryfikacją każdego szkoleniowca. Jednak zanim rywalizacja zaczęła się na dobre, w klubie postanowiono przedłużyć kontrakt z trenerem. Mimo że ten był ważny jeszcze przez rok. Zrobiono to, nie mając wiedzy o tym, jak szkoleniowiec zareaguje na pierwszy kryzys, jak poradzi sobie z grą co trzy dni i jak będzie się zachowywał przy pierwszym niezadowoleniu z transferów. Czas pokazał, że był to błąd, który teraz będzie kosztował około 3 miliony złotych – 24 pensje po około 30 tys. euro.

Początek był obiecujący, legioniści przeszli przez eliminacje do fazy grupowej Ligi Konferencji, a w fazie grupowej potrafili wygrać z Aston Villą, AZ i dwukrotnie z Zrinjskim Mostar. Niestety w październiku coś zaczęło się psuć – cztery porażki w lidze z rzędu były tego najlepszym dowodem. Z dołka nieco udało się wyjść, ale kryzysu nie zażegnano – świadczą o tym wyniki spotkań z Wartą, Stalą, ŁKS-em, Puszczą czy Koroną. Wtedy zaczynałem rozumieć, dlaczego w pierwszym sezonie zespół zadowolił się wygraną z Rakowem i nie powalczył o więcej. Kosta Runjaić to dobry fachowiec, ale mentalnie niekoniecznie pasował do Legii Warszawa. Zadowalał się bowiem małymi rzeczami – po remisie w Krakowie z Puszczą przyznał, że remis na wyjeździe to nie jest zły wynik, a po porażce w Białymstoku z Jagiellonią nie był zły, uważał, że kiedyś musiał przyjść słabszy moment. W Legii potrzebni są trenerzy i zawodnicy, którzy chcą wygrywać zawsze, nawet na treningach w gierkach. To absolutnie obowiązkowa mentalność. Runjaić jednak lubił minimalizować ryzyko, często był minimalistą, widać to było w trakcie meczów w ekstraklasie.

Oczywiście z rundy jesiennej i tak należy wyciągnąć wiele pozytywów – przede wszystkim w europejskich pucharach, gdzie Legia wykręciła wynik ponad stan i grała w odważnym, widowiskowym i dawno nieoglądanym stylu. Ale piąta lokata w tabeli i odpadniecie z rozgrywek Pucharu Polski, były jednak porażką. Niestety zimą trener nie zrobił zmian w taktyce, nie wypracował nowych schematów i elementów mogących zaskoczyć przeciwnika. Postanowił skupić się na doskonaleniu tego, co wypracowano do tej pory. Nie pomógł mu dział sportowy. O ile o transfery Bartosza Slisza i Ernesta Muciego nie można mieć większych pretensji, to o brak sprowadzenia zastępców na zbliżonym poziomie już tak – szczególnie w przypadku Slisza. Trener uparł się, że w miejsce defensywnego pomocnika grał będzie Rafał Augustyniak i ten wariant ćwiczył przez półtora miesiąca. I choć w sparingach widać było, że przy tym podziale obowiązków na murawie, to nie jest najlepszy pomysł, bo „August” tak wybiegany jak poprzednik nigdy nie był, to trener tkwił w swoim pomyśle. Dopiero jak w meczach o stawkę to rozwiązanie się nie sprawdzało, to Augustyniak ponownie został wycofany na obronę.

Coraz więcej było ruchów trudnych do zrozumienia. Wypożyczony Qendrim Zyba został rzucony na głęboką wodę na mecz z Molde w Lidze Konferencji, ale gdy do przerwy było 0:3, został zmieniony, a w kolejnych spotkaniach zasiadał na trybunach. Nikt w klubie nie wymagał awansu do kolejnej rundy europejskich pucharów, ale styl gry i porażki 2:3 i 0:3 mocno rozczarowały. Drużyna z pierwszych siedmiu meczów w 2024 roku wygrała jeden i stało się jasne, że trudno będzie nie tylko o mistrzostwo Polski, ale i miejsce gwarantujące grę w europejskich pucharach. I to mimo faktu, że trwał wyścig żółwi, a cała czołówka solidarnie się kompromitowała.

Dodatkowo w bramce przestał pojawiać się mający status młodzieżowca Kacper Tobiasz, a na innych piłkarzy młodych Runjaić spoglądał bardzo niechętnie – tak było wcześniej z Igorem Strzałkiem i Jakubem Jędrasikiem, tak i ostatnio z Janem Ziółkowskim, Filipem Rejczykiem i Wojciechem Urbańskim. „Reju” potrzebuje rozegrać 270 minut, aby jego umowa została przedłużona, ale trener nie zadbał o to, by młody pojawiał się na murawie w końcówkach spotkań. Wcześniej brak młodych na boisku trener i dyrektor sportowy tłumaczyli tym, że grając o trofea, nie ma miejsca na błędy, a te młodym zawsze się przydarzają. Tyle że bez młodych Legia odpadła z Pucharu Polski, a w lidze zajmuje piąte miejsce. Czy wpuszczając od czasu do czasu młodych byłoby gorzej? Szczerze mówiąc trudno sobie to wyobrazić. Przez taką politykę Legia jest na przedostatnim miejscu w tabeli Pro Junior System mając zero punktów i będzie musiała zapłacić karę za brak odpowiedniej liczby minut rozegranych przez młodzieżowca. Nie dość, że w ten sposób klub nikogo młodego nie wypromował, to jeszcze będzie musiał ponieść tego koszty i może stracić utalentowanego zawodnika.

Trzeba przyznać, że z powodu niechęci do stawiania na młodych graczy Kosta Runjaić od początku nie był dopasowany do DNA tego klubu. Jeśli oczkiem w głowie właściciela jest ośrodek treningowy i budżet na akademię wynosi 6-7 milionów zł rocznie, to nie można mieć trenera, który nie chce mieć z tą akademią wiele wspólnego.

Ostatecznie Runjaić został zwolniony po remisie z Jagiellonią Białystok, co mocno zmniejszyło szansę Legii na tytuł mistrzowski. Paradoksalnie był to moment dziwny, bo zespół zaczął wyglądać lepiej, w ostatnich trzech meczach dwa razy wygrał i raz pechowo zremisował. Niemiecki szkoleniowiec nie pomógł sobie krytykując publicznie politykę transferową – szczególnie brak odpowiedniego zmiennika dla Slisza, który był kluczową postacią w jego układance. Sprowadzono Zybę – Runjaić początkowo był przeciwny temu ruchowi, ale na zgrupowaniu przekonywano go, że spełnia 6 z 8 punktów poszukiwań odpowiedniego gracza na tę pozycję. Po obejrzeniu sparingu trener zmienił zdanie i podpisał się pod tym transferem, a później tego nieco żałował.

Wydaje się, że ruch ze zmianą szkoleniowca wykonano za późno, że do końca sezonu wiele się nie zmieni, ale postanowiono wstrząsnąć zespołem, by ugrać przez kolejne półtora miesiąca jak najwięcej. Dziś celem w klubie nie jest już tylko mistrzostwo Polski, ale miejsce gwarantujące start w europejskich pucharach. Jego brak byłby sporym kłopotem.  

Na strażaka, który ma ugasić pożar i uratować co się da, wybrany został Goncalo Feio, młody i bardzo ambitny szkoleniowiec. Ta ambicja w przeszłości często go gubiła, powodowała zachowania, których później żałował. W Legii będzie miał jednak dużo wyższy komfort pracy i niepowtarzalną szansę na sukcesy. Czy odniesie sukces? Wkrótce się przekonamy.

A trenerowi Runjaiciowi dziękujemy za wspaniałą przygodę w europejskich pucharach. Tego nikt mu nigdy nie odbierze.

Ankieta

Jak w skali 1-6 ocenisz pracę Kosty Runjaicia?

 

Polecamy

Komentarze (27)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.