Michał Król Goncalo Feio
fot. Marcin Szymczyk

Były piłkarz Legii: Trener Feio kupił szatnię Motoru

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

09.04.2024 21:00

(akt. 09.04.2024 21:07)

Wicemistrzowie Polski zwolnili Kostę Runjaicia, którego zastąpi Goncalo Feio, niedawny trener Motoru Lublin. – To człowiek, który w pewnym momencie bardziej wierzył we mnie niż ja w siebie. Od nikogo nie dostałem tak dużego wsparcia. Zawsze był prawdomówny wobec drugiej osoby – nawet jeśli było coś nieprzyjemnego do powiedzenia, to mówił to – scharakteryzował Portugalczyka, w rozmowie z Legia.Net, zawodnik Motoru Lublin, Michał Król, który w przeszłości występował przy Łazienkowskiej.

– Odbieram go jako bardzo ciepłą osobę. Jeśli czegoś potrzebujesz i jesteś fair w stosunku do trenera, to on na pewno zrobi wszystko, by ci pomóc. To cecha, której z zewnątrz nie widać, często się o niej zapomina.

– Jeśli chodzi o mnie, to miałem takie sytuacje, że co by się nie działo, to można było zadzwonić do trenera Goncalo, który zawsze służył pomocą. Mogę opowiadać o nim w samych superlatywach. Jest dużo opinii, że ma trudny charakter… To bardzo wymagający szkoleniowiec i człowiek – na każdej płaszczyźnie, nie tylko w stosunku do piłkarzy, ale i pracowników klubu. Daje z siebie maksimum i oczekuje tego od innych. Wyróżnia go nieustępliwość w dążeniu do celu, zawziętość i osiąganie wyznaczonego celu w każdy możliwy sposób.

Tym pewnie kupił szatnię Motoru. W mediach był taki przekaz, że wy, jako zespół, zawsze staliście za nim murem.

– Tak, to prawda. W niejednej sytuacji cała drużyna stawała za szkoleniowcem. Myślę, że każdy czuł, że trener Feio go rozwija. To nie jest przypadek, że zespół, który był ostatni w II lidze i po 11 meczach miał 7 punktów, w ciągu paru miesięcy potrafił awansować na zaplecze Ekstraklasy, czego nie udało się dokonać przez lata.

To, że przez tak długi okres cały czas jesteśmy w czołówce I ligi, też nie jest przypadkiem. OK, mieliśmy troszkę gorszy początek 2024 roku, ale wciąż mamy szanse na wejście do najwyższej klasy rozgrywkowej. Trener Goncalo kupił nas profesjonalizmem. Trzeba powiedzieć, że dał wiele od siebie, wywalczył mnóstwo rzeczy, których nie udało się wywalczyć wcześniejszym szkoleniowcom.

Dobre wyniki sprawiały, że właściciel klubu umożliwiał zakup sprzętu na siłownię, zbudowanie jej, a także odnowy biologicznej itp., ale to wychodziło od trenera, który chciał, by wszystko było profesjonalne i dopięte na ostatni guzik. To wyglądało tak od początku jego pracy w Lublinie. Kupił nas takim podejściem – widzieliśmy, że każdy z nas staje się lepszym piłkarzem. W piłce seniorskiej rzadko bywa tak, że cała drużyna może zrobić aż tak duży progres. Uważam, że tak było w tym przypadku.

Był taki czas, w którym w ogóle nie występowałem, we wcześniejszym meczu brakowało mnie w kadrze. Między rundami, kiedy praktycznie wszyscy mieli wakacje, poszedłem do ówczesnego asystenta i obecnego szkoleniowca Motoru, Mateusza Stolarskiego, by zapytać się czy jest możliwość odbycia dodatkowych zajęć w przerwie. Wówczas nie potrzebowałem wolnego, bo nie grałem, dlatego poprosiłem o okres dwutygodniowej pracy. Najpierw ćwiczyłem z trenerem Stolarskim, który po trzech pierwszych treningach powiedział, że dalej będę pracował z trenerem Feio. Pomyślałem: "Kurde, to jakaś abstrakcja. Pierwszy trener będzie miał ze mną indywidualny trening 1 na 1 w momencie urlopów". To też pokazuje, że jeśli ktoś chce się rozwijać, to Portugalczyk odda całego siebie i będzie chciał mu przekazać wszystko, co najlepsze. Wyróżnia go pracowitość, nieustępliwość, znajomość wielu języków.

Mówi po portugalsku, polsku. Jakie języki jeszcze zna?

– Angielski, hiszpański. Co więcej, zimą przyszedł do nas Mbaye Jacques Ndiaye, który rozmawia tylko po francusku – trener może nie mówi w tym języku w 100 procentach w stopniu komunikatywnym, ale starał się jakkolwiek z nim komunikować.

Jak trener reagował po zwycięstwach, porażkach i czy ewentualnie był moment, w którym przesadził?

– Wiele razy dochodziło do czegoś takiego, że gdy zagraliśmy słabsze spotkanie, przegraliśmy, to był wkurzony, następnego dnia czuło się zdenerwowanie na odprawie pomeczowej. Wtedy zawsze mówił dosadnie, ale konkretnie – tłumaczył, co nie funkcjonowało.

Gdy przegraliśmy, lecz dało się zauważyć, że chcieliśmy realizować plan i nieźle wyglądaliśmy, to były słowa: "OK, idziemy dalej, musimy trzymać poziom". Zdarzały się też remisy, po których trener czuł spore niezadowolenie – wówczas punkt traktowało się jako zero "oczek". To pokazuje, że szkoleniowiec jest bardzo ambitny, chce osiągnąć sukces za wszelką cenę.

Jak wyglądał pomysł Portugalczyka na grę?

– W każdej sytuacji wiedzieliśmy, co mamy zrobić. Wysoki pressing okazał się bardzo ważnym elementem w naszej grze defensywnej. Unikaliśmy średniej obrony. Albo wysoko pressowaliśmy, albo pracowaliśmy w obronie niskiej.

Za kadencji trenera Feio występowaliśmy w systemie 4-3-3. Myślę, że było to podyktowane tym, jakich zawodników mieliśmy, ale w to już nie wnikam. To szkoleniowiec, który wymaga agresywności, nieustępliwości, intensywności. Chcieliśmy tworzyć sytuacje poprzez wysokie odbiory. W pewnym momencie nasza drużyna słynęła z ataków pozycyjnych i gry skrzydłami.

Sprawdź wiedzę o trenerach Legii

Galeria: Puchar Polski: Wręczenie medali
1/20 Na początku istnienia Legii, nie było stanowiska trenera, za skład i taktykę odpowiadał kapitan drużyny. Kto był pierwszym kapitanem Legii?

Polecamy

Komentarze (43)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.