Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz ze Stalą – Legia atakowała, rywal strzelał gole

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

11.11.2021 15:30

(akt. 11.11.2021 15:30)

W niedzielę Legia po raz szósty z rzędu przegrała mecz ligowy, tym razem przy Łazienkowskiej ze Stalą 1:3 i spadła na przedostatnie miejsce w lidze. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 4 (2,41 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Przedziwny to był mecz. Legia wyszła mocno zmotywowana, z nastawieniem wybitnie ofensywnym, zdominowała rywala i atakowała przez niemal całą pierwszą połowę, bramkarz Legii aż do 43. minuty nie miał w ogóle co robić. Stworzyła też sobie sporo sytuacji podbramkowych, głównie dzięki bardzo dobrej grze Josue i jego podaniach, ale wykorzystała tylko jeden stały fragment gry, oczywiście asystował przy tym Portugalczyk. A potem poszły dwie akcje, przy pierwszej błędy popełniła większość defensorów, przy drugiej po szybko rozegranym stałym fragmencie gry zawiódł defensywny pomocnik i zrobiło się 1:2. Po zmianie stron Legia się tym razem nie poddała, miała jeszcze więcej dogodnych sytuacji, ale „Wojskowi” seryjnie pudłowali, bądź uderzali zbyt lekko. I gdy można było oczekiwać wyrównującego gola, po stałym fragmencie gry Stal strzeliła kolejnego i mecz został rozstrzygnięty. Można się zastanawiać, czy dziś Legia jest w stanie wygrać z kimkolwiek w Ekstraklasie, ale z drugiej strony nie można wszystkich piłkarzy wrzucać do jednego worka po niedzielnym meczu i traktować oceniania piłkarzy wyłącznie na zasadzie plebiscytu „wszyscy won” – przynajmniej my nigdy na takiej zasadzie podchodzić do oceniania piłkarzy nie będziemy. Josue był najlepszy na boisku i to biorąc pod uwagę obie drużyny, stworzył kolegom dużo sytuacji i trudno go winić za to, że nie potrafili ich sfinalizować. Niezły mecz rozegrali też Luquinhas i Filip Mladenović, choć ten ostatni powinien szybciej wracać przy pierwszym golu. Niestety tylko ta trójka zasługuje na pochwałę, a drużyna składa się z jedenastu piłkarzy. Zawiodła kompletnie para napastników marnując sytuacje podbramkowe, a kluczowe dla losów meczu błędy popełnili przy golach obrońcy i defensywny pomocnik, po raz kolejny zawiedli też rezerwowi. Dziwne znów było ustawienie Legii, która podobnie jak z Piastem zagrała czwórką obrońców, ale boczni obrońcy grali raczej jako wahadłowi i byli nieustannie pod bramką przeciwnika. Stoperów miał zapewne wspierać Bartosz Slisz, ale nie przez przypadek Czesław Michniewicz przestał go od dawna wystawiać jako najbardziej cofniętego pomocnika, niestety żadnych wniosków z tego nowy szkoleniowiec nie wyciągnął. Trudno nam też zrozumieć zdjęcie w końcówce najbardziej kreatywnego Josue, bo gdy Portugalczyk zszedł, skończyło się dokładne rozgrywanie, a zaczął chaos. Zapewne gdyby Legia miała taką obronę jak wiosną, taka gra jak w niedzielę nawet przy dużej nieskuteczności by wystarczyła – legioniści dominowali na boisku i oddali dwa razy więcej celnych strzałów, niestety jednak niemal każde podejście gości pod bramkę Legii kończyło się golem. Z pewnością widzieliśmy już w tym sezonie zdecydowanie gorsze mecze „Wojskowych”, ale też pamiętajmy, że Stal jest znacznie słabsza od Lecha, Piasta, czy Pogoni. Różnica potencjału obu zespołów jest taka, że trzy punkty powinny pozostać przy Łazienkowskiej, a pojechały do Mielca, bo ledwie trzech dobrze grających piłkarzy to za mało nawet na drużynę skazywaną przed sezonem na spadek.

Cezary Miszta 5 (2,60 - ocena Czytelników). Znów trudno mieć pretensje do bramkarza Legii, bo bramki zawalili obrońcy. Być może Miszta powinien się ustawić inaczej przy drugim golu, ale też i za tę bramkę nie do niego należy kierować pretensji. Pewnie, że w statystykach wygląda bardzo źle, że na cztery strzały trzy wpadają do siatki, ale skoro obrońcy dopuszczają do stuprocentowych sytuacji, to bramkarz niewiele może zrobić. Miszta raz uratował zespół dobrym wyjściem, zablokował jedno wstrzelenie piłki wzdłuż linii stojąc przy krótkim słupku, raz piąstkował przy dośrodkowaniu, do gry nogami nie można mieć zastrzeżeń, w jednym przypadku nie wyszedł do piłki i Jędrzejczyk musiał interweniować za niego. Występ mocno przeciętny, ale nie słaby, nie jego należy winić za stracone gole.

Yuri Ribeiro 3 (2,24). W defensywie miał mało pracy, ale też i miewał problemy z powrotem do obrony, bo obaj boczni obrońcy grali w niedzielę bardzo wysoko. Wystawianie lewonożnego zawodnika na prawej stronie to niestety nie najlepszy pomysł, Ribeiro często przerzucał sobie piłkę na lewą nogę, co w zasadzie wykluczało akcje wzdłuż linii. Dużo dośrodkowań miał niecelnych, strzały też mu nie wychodziły. Zagrał słabo, ale jego zmiennik wypadł jeszcze gorzej.

Mateusz Wieteska 3 (2,77). Zdobył gola i za to mu chwała, ale miał też udział przy wszystkich trzech straconych bramkach – przy pierwszej współdzieli winę z kilkoma innymi piłkarzami, przy drugim faulował i po szybko rozegranym rzucie wolnym nie miał jak wrócić, choć tu zdecydowanie bardziej zawalił Slisz, przy trzecim przegrał starcie w powietrzu i wina spada wyłącznie na niego. Mamy wrażenie, że innego Wieteskę oglądamy w europejskich pucharach, a innego w lidze. Do gry w obronie mamy sporo uwag, do wyprowadzania piłki też, bo zdarzyło mu się np. w odstępie kilkunastu sekund trafić dwa razy w przeciwnika przy próbie dłuższego podania. Aktywny był pod bramką rywala, poza golem oddał jeszcze dwa niecelne strzały i wywalczył jeden rzut wolny.

Artur Jędrzejczyk 4 (2,44). Główny winowajca pierwszego gola, poszedł wślizgiem, nie dość, że faulował, to nie przerwał akcji, a potem zrobiła się dziura i go w obronie zabrakło. Był to zresztą jedyny poważny błąd kapitana Legii, za pozostałe dwa gole winy nie ponosi, raz też zabrakło mu dobrej komunikacji z Misztą i musiał wyekspediować piłkę przy bierności bramkarza. Nie popełnił błędów przy wyprowadzaniu piłki, nie wychodziły mu tylko dłuższe podania. Słaby mecz „Jędzy”, choć w defensywie był zdecydowanie pewniejszy w niedzielę od Wieteski.

Filip Mladenović 6 (2,70). Serb biegał od bramki do bramki, starał się i w obronie i w ataku, odbierał piłki, kreował sytuacje, dośrodkowywał, wychodził na pozycję, oddawał strzały – życzylibyśmy sobie, żeby cała Legia tak zasuwała jak Mladenović. Najwięcej piłek odebranych, najwięcej wygranych pojedynków, sześć strzałów w tym dwa celne, cztery wywalczone rzuty rożne z dziesięciu, które w sumie miała Legia, a do tego idealne dośrodkowanie na głowę Pekharta, po którym czeski napastnik powinien zdobyć gola. Z minusów zauważymy przede wszystkim tempo powrotu przy pierwszym golu oraz dokładność dośrodkowań. Nie zmienia to naszej oceny, że był to niezły mecz Serba i gdyby cały zespół zagrał na jego poziomie gry i zaangażowania, wynik meczu byłby zupełnie inny.

Bartosz Slisz 2 (2,06). Trener pomieszał tradycyjnym ustawieniem pomocy i dał Slisza za Martinsem licząc zapewne na to, że wyprowadzanie piłki przy cofniętej Stali i tak nie będzie problemem. Pod tym względem miał rację, jednak Slisz w niedzielę kompletnie nie sprawdził się w tym, w czym sprawdzić się powinien – w bronieniu. Drugi gol w całości spada na niego, a i przy pierwszym mógł się zachować zdecydowanie lepiej. Miałby na koncie jeszcze jednego gola, bo stracił piłkę na własnej połowie, gdy z tyłu nie było niemal nikogo, ale na szczęście Stal rozegrała piłkę na tyle niedokładnie, że Miszta zdążył z wyjściem. Do tego kilka razy jeszcze został zwyczajnie ograny przez przeciwników. Dużo podań przez niego przechodziło, ale dotyczyło to głównie rozgrywania po obwodzie czterdzieści metrów od bramki, gdzie Slisz grał raz na lewo, raz na prawo, bardzo dokładnie, ale w niczym nie przyspieszało to akcji, przebiegł prawie dwanaście kilometrów, ale nie przełożyło się to na odebrane piłki, choć przejął ich sporo. Niezrozumiała dla nas była decyzja trenera, który zdjął w trakcie meczu Josue i Martinsa pozostawiając jednocześnie zdecydowanie od nich słabszego w niedzielę Slisza na boisku.

Andre Martins 4 (2,37). Trener liczył zapewne, że Portugalczyk ustawiony wyżej będzie się pojawiał w polu karnym i przyczyniał się do tworzenia groźnych sytuacji. I tak rzeczywiście było, bo Martins w pierwszej połowie wychodził do prostopadłych podań Josue, oddał dwa celne strzały, wywalczył dwa stałe fragmenty gry, zagrał jedno dobre prostopadłe podanie i wyłożył świetnie piłkę na strzał Pekhartowi. Niestety trener powinien też pamiętać o tym, że Martins goli zdobywać nie umie – ostatniego strzelił ponad dwa i pół roku temu, więc lepiej by było, gdyby Portugalczyk zagrał głębiej, a zamiast niego pojawiał się w polu karnym ktoś z lepszym wykończeniem – najlepiej to było widać zaraz na początku meczu. Do gry w defensywie nie mamy większych zastrzeżeń, do operowania piłką też, ale mamy wrażenie, że Martins mógłby po prostu dać z siebie więcej i częściej być pod grą. Nie był to dobry mecz Portugalczyka, ale też i nie jakiś bardzo zły, tym bardziej nie rozumiemy, czemu to on opuścił boisko zamiast Slisza.

Josue Pesqueira 7 (2,79). Sięgamy pamięcią, kiedy ktoś z graczy z pola zagrał w lidze ostatnio tak dobry mecz, jak Josue w niedzielę i sobie nie przypominamy nikogo w ostatnich dwóch miesiącach. Asysta i siedem kluczowych podań to statystyki bardzo dobre, kilka świetnych prostopadłych piłek, dwie dobre sytuacje z gry wypracowane bezpośrednio Martinowi i Pekhartowi. Obrona Stali monolitu nie stanowiła, grane przez Josue w pole karne dokładne podania sprawiały defensorom gości mnóstwo problemów, brakowało jednak w niedzielę skutecznego napastnika, by cokolwiek z tego wykończyć, jedynym który potrafił wykorzystać podanie Portugalczyka okazał się obrońca. Josue cały czas kierował grą zespołu, rozrzucał piłki na boki, grał piłki po ziemi, dośrodkowywał – wszystko na nic, nie miał kto strzelać. Portugalczyk próbował trzy razy sam, ale w bramkę nie trafił. Wiadomo było, że Josue nie będzie wracał się we własne pole karne i wnosił wiele do destrukcji, ale przecież w tym meczu nie było to potrzebne, za wsparcie obrońców odpowiadał specjalnie w tym celu cofnięty Slisz, a i ataków Stali było w sumie niewiele. Pomimo iż znajdował się w drużynie przegranej, dostał najwyższą notę od InStata i wcale się temu nie dziwimy. Naprawdę dobry był to mecz Josue, tyle że jeden zawodnik meczu nie wygra. Tym bardziej nie rozumiemy jednak, czemu kwadrans przed końcem trener Gołębiewski zdjął z boiska najbardziej kreatywnego legionistę, chyba jedynego, który mógł wypracować kolegom okazję na wyrównanie. Zamiast wyrównania parę minut po zejściu Portugalczyka padł trzeci gol dla Stali.

Luquinhas 6 (2,97). Brazylijczyk podobnie jak Josue i Mladenović robił swoje – grał z pierwszej piłki, posyłał prostopadłe podania w pole karne, najczęściej do Mladenovicia, z którym dobrze współpracował, potrafił powalczyć w obronie, zaliczając nawet przechwyt głową, kapitalnym prostopadłym podaniem wysłał Emrelego na rajd sam na sam z bramkarzem na początku drugiej połowy. Mniej tym razem dryblował i wywalczał stałych fragmentów gry, starał się grać częściej krótkimi podaniami z pierwszej piłki. Zawodził przy strzałach uderzając często zbyt lekko, ale ten mankament Luquinhasa znamy nie od dziś. Należy ocenić jego występ jako przeciętny, na pewno nie słaby, po prostu za mało było piłkarzy, którzy grali na podobnym poziomie.

Mahir Emreli 2 (2,07). Dwie znakomite okazje zmarnowane, a przy trzeciej niepotrzebnie szukał podania zamiast strzelać, do tego mnóstwo nieudanych dryblingów i aż jedenaście strat – Azer po prostu marnował wysiłek grających za jego plecami kolegów. Wywalczył ledwie jeden stały fragment gry, dwa razy dobrze rozegrał piłkę w polu karnym, kilka razy tylko podał z pierwszej piłki. Napastnik odpowiada za strzelanie goli i wypracowywanie sytuacji kolegom, w niedzielę Azer pierwszego nie robił, a drugie w bardzo niewielkim stopniu. Występ bardzo zły.

Tomas Pekhart 2 (2,18). Który z napastników był w tym meczu gorszy, bo o tym, że ktoś był lepszy, nawet nie warto mówić? Stawiamy znak równości. Pekhart jak zwykle w pressingu biegał, a przy ataku w polu karnym stał i czekał na podania, zwykle nie biorąc udziału w rozgrywaniu piłki – osiemnaście przyjętych podań przez cały mecz. I co z tego, że statystykę celnych podań miał stuprocentową, jak w polu karnym zawodził. Nie wykorzystał doskonałego dośrodkowania Mladenovicia, w sumie oddał trzy strzały i żaden nie trafił w bramkę, dwa razy złym przyjęciem w polu karnym podania kolegów nie dał sobie szansy na oddanie strzału. Stworzył tylko jedną dobrą okazję, przejmując piłkę od bramkarza rywali i podając ją Luquinhasowi. Bardzo słaby mecz, czeski napastnik jest w tym sezonie kompletnie bez formy, ostatnia pauza wskutek złamania nosa na pewno jego dyspozycji nie poprawiła. Trener trzymał go do końca meczu licząc pewnie na jakiś gol po wrzutce „na aferę”. W tym sezonie jednak Pekhart goli niemal w ogóle nie strzela, nie uczynił tego również w niedzielę.

Mattias Johansson 2 (2,13). Wydawało się, że gdy za Ribeiro wejdzie zawodnik prawonożny, uruchomi się też i prawa strona Legii, sami byśmy takiej zmiany dokonali, tym bardziej, że Johansson miał zagrać wreszcie jako prawy obrońca, a nie wahadłowy czy jeden z trójki stoperów. Okazało się, że Szwed wypadł jeszcze gorzej niż grający po niewłaściwej stronie boiska Portugalczyk. Dwa razy dał się łatwo ograć piłkarzom Stali, odebrał dwie piłki, do ofensywy nie wniósł kompletnie nic, a w jednej akcji po prostu przestraszył się stycznej piłki z rywalem i zrezygnował z walki. Albo coś nie tak jest z powołaniami reprezentacji „Trzech Koron” albo zwyczajnie Johansson w Legii nie daje z siebie tyle, ile powinien. I niestety obstawiamy to drugie.

Ernest Muci 3 (2,49). Wchodząc za grającego na „ósemce” Martinsa miał z pewnością wspomóc parę napastników w polu karnym i zadania nie wykonał. Zaczął nieźle, od zablokowanego strzału po którym był rzut rożny, potem jednak głównie brał udział w przegrywaniu piłki z jednej strony na drugą, zamiast wchodzić w pole karne lub grać z pierwszej piłki. W końcówce przejął jedna piłkę i wywalczył jeden rzut wolny. Naszym zdaniem wypadł zdecydowanie gorzej niż Martins, na razie niestety zmiany trenera Gołębiewskiego w trakcie meczu częściej osłabiają zespół, niż wnoszą cokolwiek pozytywnego na boisko.

Lirim Kastrati (1,96) i Kacper Skibicki (2,41) grali zbyt krótko, by ich oceniać, nic pozytywnego jednak z ich wejścia nie wynikło.

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy wybrali Luquinhasa, a redakcja Josue.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

2.97 Luquinhas

2.79 Josue Pesqueira

2.77 Mateusz Wieteska

2.7 Filip Mladenović

2.6 Cezary Miszta

2.49 Ernest Muci

2.44 Artur Jędrzejczyk

2.41 Kacper Skibicki

2.37 Andre Martins

2.24 Yuri Ribeiro

2.18 Tomas Pekhart

2.13 Mattias Johansson

2.07 Mahir Emreli

2.06 Bartosz Slisz

1.96 Lirim Kastrati

Polecamy

Komentarze (29)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.