Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Wisłą Płock – problemów coraz więcej, dno coraz bliżej

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

15.12.2021 09:45

(akt. 15.12.2021 09:49)

W niedzielę Legia po raz dwunasty w tym sezonie przegrała mecz ligowy, tym razem na wyjeździe z Wisłą Płock 0:1 i spadła na ostatnie miejsce w tabeli. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 3 (2,59 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Skoro Legia goli w ogóle nie strzelała, to trener Marek Gołębiewski wpadł na pomysł, że zagra trójką napastników. Oczywiście okazało się, że nie liczba napastników na boisku decyduje o zdobywaniu bramek, a ilość stwarzanych sytuacji i umiejętność ich wykończenia. A takie stuprocentowe okazje były ledwie dwie, w tym jedna po stałym fragmencie gry. Znacznie większych problemów spodziewaliśmy się w obronie pod nieobecność Mateusza Wieteski i rzeczywiście tak było. To, że Legia nie straciła więcej bramek obrońcy w sporej części zawdzięczają wracającemu we własne pole karne Bartoszowi Sliszowi, jedynemu piłkarzowi z pola, który dorównywał gospodarzom formą i zaangażowaniem. Brak Wieteski spowodował przede wszystkim potężne problemy z wyprowadzaniem piłki przez obrońców, praktycznie wszystkie sytuacje Wisły wynikały ze straty piłki przez obrońców i pomocników Legii na własnej połowie. Niemal cała drużyna wyglądała na przestraszoną, przesiąkniętą do szpiku kości brakiem wiary w uzyskanie choćby jednego punktu i pozbawioną ducha walki, widać było, że trener nie jest w stanie niczego pozytywnego z legionistów wykrzesać, niezależnie od tego jakie przyjął ustawienie i kogo by nie wpuścił na boisko. Porażka jednym golem nie odzwierciedla różnicy między obydwoma słabo grającymi drużynami, z których jednak jedna walczyła o zwycięstwo, a druga wyglądała, jakby na boisko wyszła za karę. Symbolem bezradności mistrzów Polski były dwa krótko wykonane rzuty rożne, z których jeden skończył się podaniem do Boruca, a drugi straconym golem. Nie dziwi więc, że Marek Gołębiewski zrezygnował po meczu z dalszego prowadzenia Legii, za co należą mu się słowa uznania, bo szkoleniowcy w Polsce rzadko kiedy zwalniają się sami pozbawiając się pensji. Zobaczymy, czy powrót Aleksandara Vukovicia cokolwiek zmieni w ostatnich dwóch meczach jesieni, spadek Legii z ligi robi się coraz realniejszy, bo nawet drużyny z dołu tabeli zaczęły zdobywać punkty uciekając legionistom.

Artur Boruc 6 (4,52 - ocena Czytelników). Miał zadziwiająco mało pracy, ale tym razem nie zawdzięczał tego bardzo niepewnie grającym obrońcom, a nieporadności ofensywnych piłkarzy Wisły Płock i Bartoszowi Sliszowi. Gospodarze oddali trzy celne strzały, przy golu Szwocha bramkarz Legii nic nie mógł zrobić, centrostrzału z drugiej połowy nie mógł wpuścić, a w jednej sytuacji Boruca wyręczył Slisz. Obronił też w końcówce pierwszej połowy sytuację jeden na jednego, ale sędzia odgwizdał spalonego, dobrze że Boruc to obronił, bo VAR mógłby tej decyzji nie utrzymać. Nogami bramkarz Legii grał bezbłędnie, wszystkie podania miał celne. Ocena wyjściowa.

Mattias Johansson 3 (2,42). Sporo piłek przechodziło przez Szweda, niestety dokładność jego podań pozostawiała wiele do życzenia. W obronie nie popełniał rażących błędów, choć i często nie nadążał z powrotem, kilka dobrych interwencji miał w drugiej połowie. Dwa razy po zmianie stron stracił piłkę przed własnym polem karnym i może być szczęśliwy, że nie padły po tym kolejne bramki. Jakość jego dośrodkowań pominiemy milczeniem, bo w miarę przyzwoite były tylko dwa z samego początku meczu, a i tak do kolegów nie trafiły. Oddał jeden celny strzał głową, zarobił żółtą kartkę za nierozważny wślizg. Bardzo słaby mecz Johanssona, który nadal nie przekonuje nas przede wszystkim pod względem zaangażowania. Umiejętności jakieś musi przecież mieć, inaczej by nie grał przez tyle lat w dużo mocniejszych ligach i reprezentacji Szwecji.

Maik Nawrocki 4 (2,66). Kierowanie obroną przez niedoświadczonego dwudziestolatka to efekt dramatycznej sytuacji kadrowej Legii w końcówce rundy. Nie było szans, by defensywa grała w tej sytuacji równie pewnie, jak może to robić z Wieteską i Jędrzejczykiem w składzie. Głównym problemem było jednak nie bronienie, lecz wyprowadzanie piłki. Nawrocki podobnie jak Johansson dwa razy stracił piłkę na własnej połowie. W defensywie popełnił jeden ogromny błąd w pierwszej połowie, ale wyratował wtedy Legię nie po raz ostatni Slisz. W obronie jednak i tak był pewniejszym z pary stoperów, raz też w drugiej połowie uratował drużynę przed utratą gola, przyzwoicie grał w powietrzu, oddał też jeden niecelny strzał. Słaby mecz, ale trudno wymagać od młodzieżowca, by stawał się liderem defensywy.

Mateusz Hołownia 3 (2,22). Przestraszony, niepewny, chaotyczny. Przed przerwą radził sobie jeszcze w defensywie, nie zablokował jednego strzału, nie tracił piłek, choć długie podania miał z reguły niecelne. Po zmianie stron i on zaczął tracić piłkę przed własnym polem karnym, w obronie grał zdecydowanie za daleko od rywali, Sekulski bez problemów przyjmował sobie piłkę przy Hołowni i robił z nią, co chciał. Jakość jego podań jeszcze się pogorszyła, zarobił kompletnie niepotrzebną żółtą kartkę po faulu, a jego próby dośrodkowań w końcówce budzą podejrzenie ostrej anemii, bo nie dolatywały do kolegów w polu karnym. Jedenaście strat, najwięcej w zespole, to statystyka niepojęta dla środkowego obrońcy. Bardzo zły był to występ, ale brak doświadczonego partnera u jego boku z pewnością miał na to wpływ.

Yuri Ribeiro 5 (2,82). Najaktywniejszy z legionistów, biegał od bramki do bramki, starał się udzielać i w ataku i w obronie. Niestety, jakość jego gry pozostawiała sporo do życzenia. Miał też jedną stratę na kontrę w pierwszej połowie, raz został ograny, ale w defensywie prezentował się w sumie całkiem przyzwoicie, miał najwięcej odbiorów spośród wszystkich legionistów, a i z wyprowadzaniem piłki było lepiej niż u innych, bo miał najwięcej udanych dryblingów i był najczęściej faulowany. Głównym jego problemem była dokładność podań, bo co trzecie nie trafiało do partnera, jeszcze gorzej było z dośrodkowaniami, bo tylko jedno wylądowało na głowie Johanssona. Mocno przeciętny mecz Ribeiro, ale i tak Portugalczyk prezentował się zdecydowanie lepiej niż większość kolegów, jemu też InStat przyznał najwyższą ocenę spośród wszystkich legionistów.

Bartosz Slisz 5 (3,46). Zaczął od koszmarnej straty na swojej połowie, potem miał jeszcze jedną, ale za to czterokrotnie udanym powrotem zatrzymał akcje Wisły we własnym polu karnym, w tym raz wybijając piłkę lecącą do bramki. W naprawianiu błędów kolegów w niedzielę był niezrównany. Wskutek ogromnych problemów Nawrockiego i Hołowni z wyprowadzaniem piłki oraz duża pasywnością Josue to Slisz brał się głównie za ten ważny element gry, choć nie jest w tym przecież specjalistą. Zadziwiające było to, że ze wszystkich legionistów w niedzielę to on robił to najlepiej, miał też najmniej strat. Do ofensywy włączał się rzadko, co nie dziwne, bo napastników na boisku nie brakowało, a ktoś musiał obrońcom pomagać, ale oddał jeden celny, choć słaby strzał z dystansu. Po zarobieniu żółtej kartki trener zdjął go z boiska. Nie rozumiemy decyzji trenera, bo Slisz był najlepszym legionistą w polu i grającym z największym zaangażowaniem. Nie był to jakiś dobry występ, ledwie mocno przeciętny, ale młody pomocnik Legii był znów jednym z niewielu, do których pretensji za niedzielną porażkę mieć nie można.

Josue Pesqueira 3 (2,88). Poza jedynym dobrym strzałem z bardzo dużej odległości i dobrymi dośrodkowaniami ze stałych fragmentów gry (po jednym Emreli miał doskonałą okazję) tym razem niewiele pozytywnego można powiedzieć o Portugalczyku. Dużo podań niecelnych, brak wykreowanych okazji z gry, jedna strata na własnej połowie, którą z pomocą Slisza sam jednak naprawił szybkim powrotem do obrony. Przy problemach obrońców z wyprowadzaniem piłki zadziwiło nas, że Josue rzadko cofał się po piłkę zostawiając jej wyprowadzanie Sliszowi, choć w poprzednich meczach było inaczej. Po jego strzale z wolnego Legia miała rzut rożny, po faulu na nim Szwoch dostał żółtą kartkę. O ile do tej pory Josue frustrował się coraz mocniej wraz z niekorzystnym przebiegiem meczu, to mamy wrażenie, że w niedzielę Portugalczyk wyszedł już na mecz mocno zrezygnowany i bez wiary w sukces, bo naszym zdaniem powinien dać z siebie zdecydowanie więcej. Bardziej zasługiwał na zmianę niż Slisz, ale trener trzymał go do końca, licząc zapewne na jakiś stały fragment gry.

Ernest Muci 2 (2,26). Dwa treningi po kontuzji i już do pierwszego składu. Przez pierwsze pół godziny specjalizował się w nieudanych dryblingach i stratach, nie wnosząc nic ani do obrony, ani do ataku. Gdy już oswoił się w końcówce pierwszej połowy z grą, wywalczył jeden rzut rożny i oddał celny, ale lekki strzał, został zdjęty z boiska. Trudno zrozumieć, czemu pojawił się w pierwszym składzie, bo na ławce pomocników nie brakowało, a Luquinhas mimo zmęczenia był jak się okazało zdolny do gry.

Rafael Lopes 2 (1,82). Znalazł się w pierwszym składzie zapewne dzięki nie najgorszej zmianie ze Spartakiem. Zaczął od dwóch przechwytów, wywalczenia rzutu rożnego, jednego dobrego wyprowadzenia piłki i kilku nieudanych dośrodkowań. A potem po drugim z rzędu fatalnym krótkim rozegraniu rzutu rożnego podał piłkę zawodnikowi Wisły, która wyszła z kontrą trzech na dwóch i zdobyła gola – wyłączną winę za to ponosi Portugalczyk. Wyraźnie wstrząsnęło to Lopesem, bo od tej pory nie przypominamy sobie żadnego jego udanego zagrania, a widoczny był głównie wtedy, gdy machał rękami. Widać tu było najlepiej, jak braki w koncentracji i banalne błędy legionistów przekładają się na gole rywali i porażki i jak destrukcyjnie obecnie działają na psychikę piłkarzy, którzy po jednym takim błędzie nie potrafią się już pozbierać. W normalnej sytuacji w drużynie takie coś byłoby nie do pomyślenia, a zawodnik zamiast rozmyślać o błędzie byłby podwójnie zmotywowany do jego odpokutowania i odwrócenia losów meczu.

Mahir Emreli 2 (2,00). Bardzo słaba pierwsza połowa – jeden odbiór pod polem karnym przeciwnika, jedno przyzwoite dośrodkowanie i bardzo dużo strat, nie potrafił wykorzystać idealnej sytuacji strzelając z kilku metrów w bramkarza – gola by i tak nie było, bo wcześniej Pekhart był na spalonym. Drugą połowę zaczął zresztą nie lepiej, jedyne na dobrą sprawę udane jego zagranie w ofensywie w meczu, czyli dośrodkowanie do Włodarczyka powinno być asystą, ale młody legionista z bliska nie trafił do praktycznie pustej bramki. Na koniec Azer zmarnował doskonałe dośrodkowanie Josue ze stałego fragmentu gry uderzając głową w przeciwną stronę, niż bramka, co wyglądało nie mniej kuriozalnie niż wyczyn młodego „Włodara”. Emreli gra z meczu na mecz coraz gorzej, pamiętajmy jednak, że ze wszystkich piłkarzy „Wojskowych” Azer ma jesienią najwięcej rozegranych spotkań w Legii, a dodać do tego trzeba jeszcze spotkania reprezentacyjne. Po ataku w autobusie nie jest zdolny do gry i być może to dla niego koniec rundy.

Tomas Pekhart 2 (2,04). Maska przestała przeszkadzać Czechowi, w niedzielnym meczu niestety przeszkadzały mu za to przepisy gry w piłkę nożną. Dwie dobre akcje z jego udziałem, gdy zagrał ostatnie podania, to dwie pozycje spalone czeskiego napastnika, który nie potrafił utrzymać linii z obrońcami. Ze wszystkich legionistów najwięcej faulował i skończył mecz z żółtą kartką. Oddał jeden lekki strzał głową, który nie sprawił żadnych problemów bramkarzowi, drugi strzał została zablokowany i Legia miała rzut rożny. O ile w pierwszej połowie potrafił czasem utrzymać się przy piłce, to po zmianie stron nie było nawet tego. Czech otrzymuje od nas ocenę taką jak zwykle ostatnio – trzeba przyznać, że w swojej beznadziejnej postawie w ostatnich spotkaniach jest niezwykle powtarzalny. W sporcie ważna jest konsekwencja, ale raczej nie w takiej postaci.

Luquinhas 4 (2,96). Ma prawo być przemęczony, bo grał w tej rundzie dużo. Brazylijczyk wypadł zdecydowanie lepiej od Ernesta Muciego i był od niego aktywniejszy, podawał dokładnie, nie tracił piłek, wywalczał stałe fragmenty gry. Oddał jeden strzał z niełatwej pozycji, który obronił bramkarz, ale i tak wcześniej Pekhart był na spalonym. Słaby występ, ale na tle innych piłkarzy ofensywnych i tak się jak zwykle wyróżniał.

Andre Martins 3 (2,35). Przez pierwsze minuty po wejściu nie było go widać, potem parę razy pokazał się w defensywie, raz został ograny, raz rozrzucił akcję na bok, raz podał nieźle w pole karne. Nie włączał się do wyprowadzania piłki od obrony i rzadko się w ogóle do gry pokazywał, zdecydowanie rzadziej od Slisza. Kolejny z piłkarzy, który powinien dać z siebie zdecydowanie więcej, ale najwyraźniej brakło mu i chęci i wiary w odwrócenie losów meczu.

Szymon Włodarczyk 2 (2,43). Dwa razy utrzymał się przy piłce, dwa razy stracił ją w wyniku błędów technicznych i w niebywały sposób zmarnował dośrodkowanie Emrelego. Osiemnastolatek nie reprezentuje obecnie jeszcze poziomu Ekstraklasy i odpowieniej powtarzalności.

Kacper Skibicki (2,07) grał zbyt krótko, by go oceniać, nic pozytywnego nie wniósł do gry.

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy i redaktorzy zgodnie wybrali Artura Boruca.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

4.52 Artur Boruc

3.46 Bartosz Slisz

2.96 Luquinhas

2.88 Josue Pesqueira

2.82 Yuri Ribeiro

2.66 Maik Nawrocki

2.43 Szymon Włodarczyk

2.42 Mattias Johansson

2.35 Andre Martins

2.26 Ernest Muci

2.22 Mateusz Hołownia

2.07 Kacper Skibicki

2.04 Tomas Pekhart

2 Mahir Emreli

1.82 Rafael Lopes

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.