Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z FC Midtjylland - szalony mecz

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

28.08.2023 00:20

(akt. 28.08.2023 16:28)

Piłkarze Legii Warszawa rozegrali w Herning kolejny szalony i emocjonujący mecz zakończony remisem 3:3 z FC Midtjylland. Czas na pomeczowe spostrzeżenia.

Szalony mecz – Trener Kosta Runjaić po meczu z FC Midtjylland mówił, że za Legią kolejny szalony i ekscytujący mecz. Trudno się z nim nie zgodzić. Legioniści trzykrotnie przegrywali i tyle samo razy doprowadzali do wyrównania. Pierwsza połowa była dość spokojna – wprawdzie legioniści mogli już w 2. minucie objąć prowadzenie, ale Marc Gual źle uderzył piłkę piszczelem. Później jednak do końca pierwszego kwadransa nie działo się wiele z obu stron. Pierwsza groźna akcja, sprezentowana przez legionistów, miała miejsce w 16. minucie i od razu zakończyła się golem – Juninho najwyżej wyskoczył w polu karnym, przeskoczył Augustyniaka i skierował piłkę do siatki. Legia odpowiedziała golem Guala, ale jeszcze przed przerwą rywale objęli prowadzenie po wrzucie piłki z autu i strzale Franculino. Po przerwie to Legia miała kłopoty, Duńczycy wygrywali drugie piłki i stwarzali zagrożenie pod bramką Kacpra Tobiasza, ale to Legia zdobyła bramkę – Josue dośrodkował na głowę Bartosza Slisza, który pokonał Jonasa Lossla. Niestety wkrótce gracze FC Midtjylland rozegrali akcję, która trwała około 30 sekund, wymieniali kolejne podania na małej przestrzeni, a gracze Kosty Runjacia byli bezradni – skończyło się drugim golem Franculino. Ale końcówka należała do Legii. Najpierw Maciej Rosołek dograł do Blaża Kramera i ten wyrównał stan meczu, a potem Słoweniec mógł się zrewanżować dogrywając do „Rosiego” ale zawahał się i nic z tego nie wyszło. Remis na wyjeździe z FC Midtjylland, w przeciwieństwie do wyjazdowego remisu z Puszczą, to jest dobry wynik. Jeśli legioniści zagrają solidny mecz, wspierani przez trybuny wypełnione kibicami, to mogą awansować do fazy grupowej Ligi Konferencji.

Błędy i ryzykowana gra – Piłkarze Legii Warszawa w pięciu meczach w eliminacjach Ligi Konferencji stracili już dwanaście bramek. To naprawdę dużo, za dużo. Dla porównania Lech Poznań stracił sześć goli i już pożegnał się z marzeniami o fazie grupowej. W czwartek dwa z trzech goli były poniekąd na własną prośbę. Najpierw Artur Jędrzejczyk źle przyjął piłkę i zamiast się z nią odwrócić to wybił na rzut rożny, po którym Juninho przeskoczył wszystkich, z Rafałem Augustyniakiem będącym najbliżej niego włącznie, i skierował piłkę do siatki. A drugi gol tu wyrzut piłki z autu z wydawałoby się bezpiecznej pozycji. Piłka została wyrzucona w pole karne i mijała kolejnych legionistów, którzy zamiast wyjść do piłki, czekali na to co zrobi rywal. Paweł Wszołek nie zdążył z doskokiem a Franculino gdy dostał piłkę, to posłał ją do siatki z bliskiej odległości. Trzeci gol rozpoczął się od niecelnego podania Ernesta Muciego, ale później nastąpiła wymiana podań na małej przestrzeni, a piłkarze Legii byli bezradni. W połowie tej akcji Bartosz Slisz zdołał jeszcze wybić piłkę z linii bramkowej, ale potem nastąpiła wymiana kolejnych czterech podań i strzał, który zdołał odbić Kacper Tobiasz, ale po chwili futbolówkę do siatki skierował Franculino. Wiele osób krytykuje grę defensywną Legii i pewnie ma swoje racje. Nie zgadzają się z tym byli piłkarze. – Będę bronił zawodników Legii, bo cała drużyna gra na dużym ryzyku. Widać, że mają tak grać, nawet licząc się z tym, że czasem przez to będą gole tracić. Taki jest pomysł na grę i ten pomysł będzie się bronił tak długo, jak Legia będzie grała świetnie w ofensywie – skomentował w piątek podczas meczu na stadionie Hutnika Warszawa, były zawodnik Legii, Michał Pazdan.

Kartkowe dylematy – Jedną z żółtych kartek w meczu z FC Midtjylland otrzymał Bartosz Slisz za faul taktyczny – gdyby pomocnik Legii nie zatrzymał tej akcji, to pod bramką Kacpra Tobiasza byłoby bardzo niebezpiecznie. Po meczu, na lotnisku zawodnik Legii siedział smutny sądząc, że w rewanżu nie zagra. Pocieszał się, że na starcie z Widzewem Łódź będzie wypoczęty, to przebiegnie minimum 15 kilometrów. Nie pomagały tłumaczenia, że przecież co dwie rundy jedna kartka się kasuje. Sytuacja została wyjaśniona dopiero w samolocie i wszyscy odetchnęli z ulgą. Ale za chwilę zespół może mieć naprawdę taki problem, że jakiś kluczowy zawodnik, albo nawet kilku, nie zagra w kolejnym spotkaniu, jeśli kartki będą łapane tak lekkomyślnie jak w Danii. Paweł Wszołek był uderzony przez Paulinho i się zrewanżował trafiając rywala w twarz, Otrzymał żółtą kartkę, a mógł nawet czerwoną. Josue został ukarany żółtym kartonikiem, bo po tym jak był faulowany wziął piłkę w ręce i ruszył wściekle do rywala – za samą reakcję sędzia sięgnął do kieszonki. Jakby tego było mało Marc Gual odepchnął obrońcę gdy ten już nie miał piłki przy nodze, odegrał do kolegi – za odepchnięcie rywala bez piłki sędzia ukarał legionistę. Tych trzech kartek można było uniknąć, ale każdemu z zawodników Legii zagotowała się krew.

Burza na Twitterze – Legia straciła dwa gole po stałych fragmentach gry, przed którymi przestrzegał w mediach społecznościowych trener Michał Macek, specjalizujący się w stałych fragmentach gry. I na Twitterze zrobiła się  awantura, bo przecież wystarczyło przeczytać i wyciągnąć wnioski. Ale to tak nie działa. Przecież trener Kosta Runjaić, jak i jego asystenci w osobach Inakiego Astiza, Przemysława Małeckiego czy Alexa Trukana doskonale wiedzieli, co jest najsilniejszą bronią FC MIdtjylland, czego należy się wystrzegać. Tyle, że teoria to jedno, a praktyka to drugie. Na treningach jest praca nad rzutami wolnymi, rożnymi i autami – tak defensywnymi jak i ofensywnymi. Ale jak mawiali trenerzy Jan Urban czy Aleksandar Vuković ze stałymi fragmentami jest tak, że czasem poświęca się im wiele czasu a potem w meczu i tak mało co wychodzi jak powinno, a czasem jest tak, że na treningach mniej czasu jest temu poświęcone, w meczach wszystko wygląda jak należy. To jest proces, który musi potrwać i nie da się tego zmienić w tydzień czy dwa. Inna burza powstała wokół Kacpra Tobiasza, któremu dostało się strasznie. I sam przyznaję, że w kilku sytuacjach nie był pewny, w kilku mógł zachować się lepiej. Ale akurat przy bramkach nie zawinił – pierwszy gol to błąd techniczny Artura Jędrzejczyka i to, że rywal przeskoczył Rafała Augustyniaka. Drugie trafienie gospodarzy to błąd całej linii defensywnej, która biernie przyglądała się lecącej piłce co wykorzystał Franculino z bliska posyłając piłkę do siatki. Trzeci to niezła interwencja Tobiasza, który zdołał sięgnąć trudną piłkę, ale niestety nikt nie odciął od dobitki Franculino. Patrząc na wszystkie mecze w tym sezonie i tracone bramki to pewnie w kilku Kacper Tobiasz uczestniczył, mógł zachować się lepiej, ale obrona złożona przecież z doświadczonych graczy z pewnością mu nie pomaga. Wszyscy grają wysoko, ryzykownie bo takie są założenia. A przy ryzykownej grze i sporym tempie spotkania, błędy będą się niestety zdarzały. O ile w lidze zwykle da się to odrobić, to na europejskich boiskach jest to o wiele trudniejsze. Jeszcze inną burzę wywołał Mateusz Borek twierdząc, że przekładając mecze deprecjonujemy ligę, a Legia nie miała powodów by przekładać mecz z Pogonią. Otóż miała - zespół wrócił do Polski o piątej nad ranem w piątek, miał regenerację, a potem wszyscy odsypiali podróż. Gdyby mecz z Pogonią miał się odbyć, to już w sobotę trzeba by było wyruszyć do Szczecina, bez żadnej jednostki treningowej. Pewnie gdyby spotkanie było zaplanowane w Łodzi, to nikt by go nie przekładał, ale kolejna długa podróż w tak krótkim odstępie czasu nie jest po prostu wskazana. Tym bardziej, że już w czwartek zespół czeka mecz o fazę grupową, prestiż i spore pieniądze. 

Runjaić na kontrze – Trener Legii po meczu, na konferencji prasowej był mocno poirytowany pytaniem o prosto tracone gole i ich liczbę w europejskich pucharach. – To zabawne, że zespół gra fantastyczny mecz na trudnym terenie, wiele razy cierpiąc i podnosząc się po ciosach, że gdy mamy do czynienia z meczem gdy trzy razy odrabialiśmy straty na wyjeździe, dyskutujemy o straconych bramkach. Jestem dumny z zespołu, widziałem wiele dobrych momentów w grze. Oczywiście były i gorsze, ale cały czas pracujemy nad tym by było ich mniej. Wiemy jakie są mocne punkty Midtjylland, wiemy co sami mamy do poprawy, ale nie da się tego wszystkiego zmienić w tydzień czy dwa. Czy w takim razie kogoś bym wyróżnił? Nie, od kreowania gwiazd są dziennikarze, ja mogę pochwalić cały zespół i każdego piłkarza z osobna – wszyscy zasłużyli na pochwały – mówił po spotkaniu Runjaić.

Polecamy

Komentarze (105)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.