Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Rakowem – bez trofeum, ale wcale nie było źle

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

20.07.2021 08:00

(akt. 20.07.2021 08:01)

W sobotę Legia w meczu o Superpuchar zremisowała przy Łazienkowskiej z Rakowem 1:1, przegrywając ostatecznie walkę o trofeum po serii rzutów karnych. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 6 (5,45 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Mimo wszelkich przedmeczowych deklaracji trenera z góry było wiadomo, że część najważniejszych zawodników będzie oszczędzana, bo jak co roku zdecydowanie ważniejsze o tej porze są dla Legii europejskie puchary. W porównaniu z meczem z FK Bodo/Glimt wymieniona została wymieniona prawie połowa podstawowej jedenastki. Raków z kolei zagrał w najsilniejszym składzie i mocno zmotywowany, bo było to dla niego doskonałe przetarcie przed pierwszym meczem w pucharach. Przez pierwsze pół godziny goście dominowali na boisku, Legia miała duże problemy z wyprowadzaniem piłki, głównie dlatego, że środkowi pomocnicy nie cofali się po piłkę do obrońców i nie ułatwiali im rozgrywania, przez co trzeba było najczęściej grać długim podaniem. Częstochowianie strzelili gola po stałym fragmencie gry, ale w upale przy stosowaniu wysokiego pressingu dość szybko tracili siły i do głosu doszli legioniści, którzy przez dwie trzecie meczu byli zespołem lepszym, przeprowadzili więcej akcji i oddali zdecydowanie więcej strzałów. Dodatkowo tempo podkręcili po sześćdziesiątej minucie zmiennicy, z których trzech to nominalni zawodnicy podstawowego składu. Raków bronił się przez tą godzinę dość skutecznie, ale w doliczonym czasie gry mistrzowie Polski dopięli swego i wyrównali. W rzutach karnych lepsi okazali się goście. Jeśli chodzi o Legię, nieźle zagrała obrona, wyłączywszy Lindsaya Rose’a, dopóki reprezentant Mauritiusa był na boisku, z prawej strony Legii bywało niebezpiecznie. Niemniej Raków oddał w sumie ledwie trzy celne strzały. Trudno mieć też większe uwagi do wahadłowych. Problem Legii w pierwszej połowie leżał w środku pola i w ataku, gdzie Tomas Pekhart był osamotniony, po zmianach w obu formacjach legioniści zaczęli w pełni panować na boisku. Tak naprawdę najbardziej niepokoi nas gol stracony po stałym fragmencie, widać że Legia ma z tym obecnie spore problemy, stołeczni obrońcy nie należą do najwyższych i przegrywają powietrzne pojedynki, a do tego w sobotnim meczu wydaje się, że powstał problem z ustawieniem, bo przy Tudorze nie było żadnego legionisty. Niemniej po meczu będziemy bronić zarówno piłkarzy, którzy w większości wcale nie zagrali złego meczu, jak i decyzji trenera, by dać odpocząć kilku podstawowym zawodnikom przed dużo ważniejszym meczem z Florą. Naszym zdaniem można było dać nawet odpocząć większej liczbie zawodników, zwłaszcza Andre Martinsowi, którego przez cały mecz rywale mocno obijali. A w temacie obijania sporo uwag skierowalibyśmy też do młodego sędziego, który nie do końca panował nad meczem – pomijając dwie minuty gapienia się w monitor by zobaczyć faul na Wietesce, który doskonale widać było już w pierwszym ujęciu. Nie można dopuszczać, by jedna drużyna przerywała akcję drugiej kilkakrotnie w odstępie co piętnaście sekund, a takie fragmenty meczu też utkwiły nam w pamięci. Właśnie taka pobłażliwość sędziów budzi agresję wśród faulowanych, którzy widząc brak reakcji arbitra często sfrustrowani biorą sprawy w swoje ręce, szukając potem rewanżu na ostro grających rywalach.

Cezary Miszta 7 (6,45 - ocena Czytelników). Za gola nie sposób go winić, nie miał wiele strzałów do bronienia, ale z tymi co były w jego zasięgu, radził sobie bez zarzutu. Po jednym wyjściu na przedpole wybił piłkę niedokładnie i omal nie został przelobowany, przy drugim uprzedził Musiolika i okupił to złamanym nosem – naszym zdaniem powinna w tej sytuacji pokazana być kartka. W powietrzu radził sobie dobrze, dwa razy skutecznie piąstkował, raz nieco nerwowo odbił piłkę „po siatkarsku” do boku. Błysnął w serii rzutów karnych, broniąc jedna „jedenastkę”, poza jednym opisanym wyżej przypadkiem dobrze grał nogami. Dobry mecz Miszty i duży szacunek za charakter – ze złamanym nosem mało kto pozostałby między słupkami.

Lindsay Rose 4 (5,31). Zgranie z pozostałymi piłkarzami będzie wymagało czasu. Niepewne i nerwowe miał pierwsze pół godziny, nie radził sobie z Kunem, źle układała mu się współpraca z Juranoviciem, do tego raz na początku meczu po jego okropnej stracie rywal miał stuprocentową sytuację, a w końcówce pierwszej połowy zarobił żółtą kartkę. Stopniowo poziom jego gry rósł, przez niespełna kwadrans po zmianie stron nie popełniał już błędów, miał dwa ważne odbiory, w tym jeden pod bramką przeciwnika, zakończony dokładnym dośrodkowaniem do Lopesa, choć nie mamy pewności, czy gdyby padł gol, sędzia nie odgwizdałby po analizie VAR faulu w tej sytuacji. Niezbyt udany debiut, ale akurat na pozycję obrońcy żaden piłkarz z marszu nie wejdzie, konieczne jest nabycie na treningach zgrania z partnerami i odnalezienie się w taktyce zespołu.

Mateusz Wieteska 7 (5,03). Narzekanie na Wieteskę robi się powoli nudne, bo w pierwszej połowie, dość słabej w wykonaniu Legii, najlepszym jej piłkarzem był właśnie środkowy obrońca, po zmianie stron to do jego poziomu doszli inni piłkarze. W obronie „Wietes” znów nie popełnił ani jednego błędu, bo trudno za taki uznawać sfaulowanie go przez rywala przy anulowanym golu. Nieco gorzej szło mu z wyprowadzaniem piłki w pierwszej połowie, miał dwa niecelne dłuższe podania po ziemi, po jednej takiej próbie zagrania przez dwie linie poszedł kontratak Rakowa, ale jak miał rozpoczynać akcje Wieteska, skoro w pierwszej części meczu nikt z linii pomocy nie wychodził do piłek? Oczywiście mógł grać do bramkarza, albo długą, wysoką „dzidę”, ale chyba nie o to przy wyprowadzaniu piłki chodzi. Problemem Legii nie było rozpoczynanie akcji przez obrońców, tylko pasywność pomocników. Gdy w drugiej połowie piłkarze środkowej linii wychodzili na pozycję, zwłaszcza po zmianach w 58. minucie, problemy z rozgrywaniem od obrony się skończyły. Wieteska jest w dobrej formie, zagrał dobry mecz, był najpewniejszym z obrońców i jednym z lepszych legionistów w tym meczu.

Mateusz Hołownia 6 (4,87). W obronie popełnił tylko dwa błędy – jeden w pierwszej połowie, gdy dał się ograć i pozwolił oddać celny strzał i w drugiej, gdy faulował tuż przy linii pola karnego, za co zarobił dodatkowo żółtą kartkę. Żaden z nich jakiś katastrofalny nie był, zdecydowanie groźniejsze akcje Raków przeprowadzał przed przerwą swoją lewą stroną. Zdecydowanie zbyt często natomiast miał w odróżnieniu od Wieteski problemy z rozgrywaniem – bardzo dużo podań niecelnych i strat, potrafił raz zagrać niedokładnie nawet na własnej połowie. Starał się czasem włączać do ofensywy, po jego dośrodkowaniu był jeden rzut rożny. Średni mecz Hołowni, o ile w defensywie było nie najgorzej, to operowanie piłką zdecydowanie do poprawy.

Josip Juranović 7 (5,96). Pierwsze pół godziny było trudne, bo współpraca w defensywie z Rosem mu się nie układała, niestety nabycie wspólnego zrozumienia na boisku wymaga czasu. Na ile mógł, na tyle pomagał reprezentantowi Mauritiusa w defensywie. Ponieważ Legia miała spory problem z budowaniem akcji, rzadko widywaliśmy go z przodu, raz źle dośrodkował, oddał jeden bardzo niecelny strzał. Po zmianie stron częściej zaczął pojawiać się z przodu, ale szybko powędrował na obronę i od tej pory w miarę skutecznie powstrzymywał Kuna, z którym tak duże problemy miał Rose. W końcówce podłączył się też do ofensywy i asystował przy golu Emrelego, pewnie wykonał też „jedenastkę” w serii rzutów karnych. Nie miał łatwej roli w tym meczu, bo ciężko się gra z nowym obrońcą za plecami, ale rozegrał w sumie dobry mecz i to dzięki jego dośrodkowaniu legionistom udało się wyrównać.

Bartosz Slisz 4 (3,83). Dwa przejęcia piłki w środku pola to chyba cały pozytywny dorobek Slisza w tym meczu. Szybko zarobiona żółta kartka, problemy z wyprowadzaniem piłki, a przede wszystkim brak udziału w budowaniu akcji. Pomocnik nie może się chować przy wyprowadzaniu piłki, musi do gry wychodzić, odwracać się z piłką do przodu tak, jak robi to Andre Martins czy Bartosz Kapustka. W dzisiejszej piłce nie ma już miejsca dla „biegających, przesuwających się i przecinających”. W sobotnim meczu Slisz prezentował sposób gry prezentowany niegdyś przez Michała Kopczyńskiego, czyli dużo przebiegniętych kilometrów i minimum gry w piłkę. Albo będzie brał na siebie ciężar gry, albo po prostu straci miejsce w składzie, bo na miejsce dla młodzieżowca nie może już liczyć. Słaby mecz i w pełni zasłużona zmiana.

Andre Martins 7 (6,77). Jedyny pomocnik, który od pierwszej minuty był zawsze pod grą i tak było aż do minuty ostatniej. Sam jedyny Martins nie jest w stanie przenieść piłki z obrony, ale bardzo się starał to robić. Aż do wejścia Bartosza Kapustki i Mahira Emrelego nie bardzo miał z kim wymieniać podania, grał więc dłuższe przerzuty na skrzydła, raz też dobrze dośrodkował do Pekharta, ale Czech uderzył głową zbyt lekko. Rywale go nie oszczędzali często go faulując, Portugalczykowi brakowało już sił w końcówce, ale starał się do końca dawać z siebie wszystko. Na pewno przy takiej intensywności nie może grać po dziewięćdziesiąt minut co trzy dni, bo nie ma takiej kondycji. Przez ostatnie trzydzieści minut kolejnymi odbiorami i umiejętnym odwracaniem się z piłką po przyjęciu jej od obrońców udowodnił, że niepotrzebny mu za plecami dodatkowy pomocnik, sam jest w stanie sobie świetnie radzić grając sam przed linią defensywy. I powinien to być materiał poglądowy dla trenera – Legia znacznie lepiej prezentowała się z trójką Martins-Luquinhas-Kapustka w środku pola i dwoma napastnikami, niż z jednym ofensywnym pomocnikiem, bądź, jak w meczach z Norwegami, z jednym napastnikiem. Mamy nadzieję, że Czesław Michniewicz weźmie to pod uwagę w meczu z Florą, w którym Legia powinna przede wszystkim atakować.

Filip Mladenović 6 (4,75). Z pewnością Mladenović nie jest w takiej formie, jak na wiosnę, ale w sobotę nie dostrzegaliśmy powodów do stwierdzenia, że grał on słaby mecz. Poprawił ostatnio grę w defensywie, bo znów nie popełnił ani jednego istotnego błędu w obronie. Rywale w pierwszej połowie przechodzili pod pole karne głównie prawą stroną Legii, a nie tą bronioną przez Mladenovicia i Hołownię. Jeśli chodzi o ofensywę to w pierwszej części meczu zepsuł dwie akcje błędami technicznymi, ale też wywalczył dwa rzuty rożne (jeden po własnym odbiorze) i bardzo dobrze dorzucił na głowę Pekharta, Czech jednak akcji skutecznie nie wykończył. Po zmianie stron często pojawiał się w ofensywie, zepsuł jedną dobrą akcję, ale popisał się też kilkoma niezłymi dośrodkowaniami. Rzut karny wykorzystał perfekcyjnie. Kiedy Serb gra słabo, piszemy o tym, mecz z Rakowem uznamy jednak za przeciętny w jego wykonaniu, a nie słaby, bo grał lepiej, niż w dwumeczu z Norwegami.

Ernest Muci 4 (4,19). Jedyne za co możemy pochwalić Albańczyka, to zaangażowanie w obronie, trzy piłki przechwycił, jedną odebrał. Za grę w piłkę pochwalić go nie można, bo poza jednym celnym strzałem i jednym przerzutem na początku drugiej połowy i jedną stratą pod własną bramką nie zapamiętaliśmy nic. Największym problemem Muciego jest gra bez piłki, nie wracał się do środkowej strefy po piłkę, nie wychodził do podań, nie umiał oderwać się od przeciwnika i znaleźć sobie wolnego miejsca. Młody to piłkarz, ma czas na naukę, ale tak słabym występem nie przybliżył się nawet do roli zmiennika, o podstawowym składzie nie wspominając.

Rafael Lopes 4 (4,28). Przez pierwsze pół godziny widzieliśmy tylko raz, jak nie poradził sobie z rywalem przy linii bocznej, późniejsze zagrania też nie były lepsze. Trudno nam zrozumieć, dlaczego Portugalczyk nie cofał się po piłkę i nie pomagał w rozgrywaniu, jak należy to robić, pokazał później Mahir Emreli. Po zmianie stron był bardziej widoczny, oddał bardzo dobry strzał w poprzeczkę, ale w sumie zaprezentował się słabo. Duże to zaskoczenie, bo Lopes w odróżnieniu od Muciego ma mnóstwo doświadczenia i powinien zdecydowanie lepiej grać bez piłki i szukać możliwości gry. Tym bardziej, że pokazał w kilku meczach, że tą umiejętność posiada.

Tomas Pekhart 6 (5,53). Przez całą pierwszą połowę robił, co mógł, przyjmował bardzo dobrze piłki pod kryciem i je odgrywał, ale był z przodu kompletnie osamotniony. Dwa razy doszedł do strzału głową pod dośrodkowaniach Martinsa i Mladenovicia, raz uderzył zbyt lekko, za drugim razem niecelnie. Po zmianie stron więcej zawodników uczestniczyło w akcjach ofensywnych, więc było do kogo zgrywać. Czech wypracował bardzo dobrą okazję Mladenoviciowi, wypracował rzut wolny. Gdy Pekhart się zastawiał, żaden obrońca nie był w stanie zabrać mu piłki. W serii rzutów karnych pewnie swoją szansę wykorzystał. Przeciętny występ, ale Czech był przez znaczną część meczu mocno z przodu osamotniony, poza tym nie zdążył wiele potrenować po powrocie z urlopu, a na Mistrzostwach Europy siedział na ławce i nie grał.

Kacper Skibicki 7 (6,37). Kilka odbiorów, jeden celny strzał, jedno uderzenie w słupek. Dodał dużo wigoru do gry zespołu, widać było, że bardzo chciał powalczyć o zmianę rezultatu i robił to przez całe pół godziny. Jednej sytuacji nie wykorzystał, bo się pośliznął, raz stracił piłkę na swojej połowie, ale było to naprawdę udane nieco ponad pół godziny młodego legionisty.

Bartosz Kapustka 6 (4,76). Dwie dobre akcje zakończone dobrymi dośrodkowaniami, ale i parę zagrań niedokładnych. Najważniejsze jednak, że grając w środku pola obok Martinsa nie bał się przeprowadzać piłki z obrony do ataku i brał na siebie rozegranie, czego daremnie wcześniej oczekiwaliśmy od Slisza. Notę obniża nieco niewykorzystany rzut karny. Niezła zmiana, naszym zdaniem tak powinien wyglądać środek pola w spotkaniu z Florą, jak było to w końcowej fazie meczu.

Luquinhas 6 (6,72). Tym razem Brazylijczyk wolno się rozkręcał, a ostra gra rywali na pewno mu w tym nie pomagała. Tak naprawdę dopiero w doliczonym czasie gry zaprezentował dwie dobre akcje. Przeciętny tym razem występ Luquinhasa, zdecydowanie słabszy niż w dwumeczu z Norwegami.

Mahir Emreli 7 (6,99). Pierwszy kontakt z piłką i od razu żółta kartka dla rywala. Potem bywało różnie, też pośliznął się w jednej dogodnej sytuacji, najważniejsze było jednak to, że cofał się do rozegrania i pomagał budować akcje od tyłu – bardzo brakowało tego, gdy na boisku był Lopes. Potrafił nawet wracać do obrony i odbierać piłkę. Zmarnował rzut karny, co bardzo przeżywał, ale wcześniej strzelił wyrównującego gola. Bez Emrelego tych karnych w ogóle by nie było.

Najlepszym legionistą sobotniego meczu Czytelnicy wybrali Mahira Emrelego, a redaktorzy Andre Martinsa.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

6.99 Mahir Emreli

6.77 Andre Martins

6.72 Luquinhas

6.45 Cezary Miszta

6.37 Kacper Skibicki

5.96 Josip Juranović

5.53 Tomas Pekhart

5.31 Lindsay Rose

5.03 Mateusz Wieteska

4.87 Mateusz Hołownia

4.76 Bartosz Kapustka

4.75 Filip Mladenović

4.28 Rafael Lopes

4.19 Ernest Muci

3.83 Bartosz Slisz

Polecamy

Komentarze (14)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.