Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z ŁKS-em – bez kluczowych graczy ani rusz

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

12.02.2021 23:59

(akt. 13.02.2021 00:01)

We wtorek Legia pokonała w Łodzi miejscowy ŁKS 3:2 i awansowała do ćwierćfinału Pucharu Polski. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 5 (5,80 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Pomimo, że ŁKS to drużyna pierwszoligowa, to poziom reprezentuje mniej więcej ten sam co beniaminkowie Ekstraklasy, Stal i Podbeskidzie, z którymi Legia ostatnio przegrywała. Początek meczu zapowiadał niestety podobny wynik – gospodarze zaatakowali pressingiem obrońców Legii, a ci łatwo tracili piłkę na rzecz łodzian i od razu robiło się groźnie pod legijną bramką. Gdy po kwadransie mistrzowie Polski odpowiedzieli tym samym, od razu zdobyli gola, bo Rafael Lopes znakomicie zabrał piłkę obrońcy i dograł do Bartosza Slisza. Widać jednak było, że nie zdeprymuje to łodzian, którzy konsekwentnie atakowali, wykorzystując niepewną grę stołecznych defensorów. Nowo wprowadzony przez Czesława Michniewicza system gry przynosi wprawdzie więcej sytuacji pod bramką przeciwnika, ale też pozwala na zdecydowanie więcej piłkarzom ofensywnym rywali, którzy podobnie jak Raków, szukali ataków bliżej lewej flanki Legii, sektorem, którego broni Mateusz Hołownia. Gdyby legioniści wykorzystali okazje, które stworzyli przed przerwą, byłoby zapewne po meczu, ale brakło im skuteczności, natomiast niezrażeni i ambitni łodzianie dopięli swego, wykorzystując stały fragment gry, przy którym dwóch obrońców Legii ewidentnie nie dogadało się w kryciu. Ponieważ dwaj ofensywni pomocnicy „Wojskowych”, którzy z reguły zasiadają na ławce rezerwowych nie tylko nie spełniali oczekiwań, ale i nie dawali nadziei na zmianę wyniku, na boisku musieli pojawić się kluczowi zawodnicy pierwszego składu, którzy swoimi golami zapewnili zwycięstwo – Luquinhas i Tomas Pekhart. Co prawda ŁKS zdobył jeszcze jednego gola, gdy po raz kolejny dał się minąć Hołownia, a błąd popełnił Cezary Miszta, ale na trzeciego gola łodzian już stać nie było. Końcówkę meczu oba zespoły kończyły w dziesiątkę, bo nerwy nie wytrzymały piłkarzom, a pierwszoligowy sędzia zupełnie nie panował nad wydarzeniami boiskowymi wskutek nadmiernej tolerancji dla ostrej gry przez większą część meczu. Gra Legii była mocno przeciętna, zawiedli przede wszystkim niemal wszyscy nominalni rezerwowi, może poza Rafaelem Lopesem, a do tego znów niepewnie grali obrońcy. Patrząc jednak na całokształt rozgrywek pucharowych. nie ma się co dziwić, niemal wszystkie zespoły z Ekstraklasy miały ogromny problem w tym tygodniu z awansem do kolejnej rundy, niektóre mecze z drużynami z niższych klas rozgrywkowych wymagały dogrywki i rzutów karnych, a kilka zespołów ekstraklasowych z Pucharem Polski się już pożegnało. W porównaniu do nich legioniści poradzili sobie z tym wyzwaniem zdecydowanie lepiej.

Cezary Miszta 4 (4,74 - ocena Czytelników). Wszystkie strzały, jakie oddał ŁKS w tym meczu albo leciały w środek bramki, albo były lekkie, każdy z nich Miszta miał obowiązek obronić i rzeczywiście każdy obronił. Absolutnie natomiast nie powinien przy obronie jednego z nich wypuszczać piłki pod nogi napastnika, bo uderzenie naprawdę do trudnych nie należało, de facto tego gola łodzianom po prostu Miszta podarował. I nota w związku z tym musi być dla bramkarza Legii niższa.

Artur Jędrzejczyk 5 (5,83). Jako jedyny z obrońców nie dawał się ogrywać i jako jedyny nie podawał piłek przeciwnikom, wygląda na to, że w nowym zestawieniu kapitan Legii jest zdecydowanie najsilniejszym punktem defensywy, co ciekawe potrafił włączyć się też parę razy do akcji ofensywnej, niczym prawy obrońca. Niestety nota musi być obniżona, bo „Jędza” ponosi część odpowiedzialności za straconego pierwszego gola.

Mateusz Wieteska 4 (4,29). Zaczął od stworzenia gospodarzom bardzo dogodnej sytuacji podbramkowej niecelnym podaniem, później zagrania udane przeplatał z nieudanymi. Dziwny jest jego sposób na odbiór piłki przeciwnikowi, przypomina on trochę wypad szermierczy przy ustawieniu się do rywala bokiem, kończy się to zazwyczaj faulem, jednego blisko bramki w pierwszej połowie słabo prowadzący zawody sędzia Wajda Wietesce nie odgwizdał. Bardzo słabą pierwszą połowę zakończył złą komunikacją z Jędrzejczykiem przy rzucie rożnym, co dało łodzianom wyrównanie. Co ciekawe, druga część meczu, podobnie jak z Rakowem, była w wykonaniu Wieteski całkiem dobra, w sumie jednak ocena musi być dość niska, bo przeciw zespołom z niższej klasy rozgrywkowej obrońca mistrzów Polski powinien radzić sobie dużo lepiej.

Mateusz Hołownia 4 (4,88). Bardzo słaby występ przez pierwszą godzinę meczu, znów było sporo błędów w obronie, gdy rywale mijali go na szybkości – tak padł drugi gol dla łodzian, ale przede wszystkim raziło wyprowadzanie piłki. Naliczyliśmy mu w pierwszej połowie pięć strat, z reguły spowodowanych podaniami do przeciwnika i jeszcze jedną po zmianie stron. Zdecydowanie lepsze miał ostatnie pół godziny meczu, gdy nie tylko nie popełniał błędów, ale też najczęściej ze wszystkich obrońców skutecznie interweniował, ale niewiele to może podnieść jego ocenę. Jeśli takie problemy obrońcy Legii w nowym systemie z pierwszoligowcem, to z drużynami z Ekstraklasy „Wojskowi” mogą tracić po kilka goli w każdym meczu. Mamy nadzieję, że widzi to trener Czesław Michniewicz i coś z tym zrobi, choć nie bardzo mamy pomysł, jak to przy trójce obrońców naprawić.

Josip Juranović 6 (6,09). Jedna tylko niepewna interwencja w defensywie, a tak to naprawdę dobry mecz, jeśli chodzi o destrukcję. Z przodu było gorzej, bo przez pierwszą godzinę Chorwat najwyraźniej zapomniał, że w polu karnym nie ma Tomasa Pekharta i słał po staremu dośrodkowanie za dośrodkowaniem, za to gdy raz dobrze podał po ziemi piłkę Skibickiemu, to powinno skończyć się golem. Zdecydowanie mniej aktywny był w ostatnim kwadransie. Przeciętny to był w sumie występ, nie ma za co obniżać noty, ale na podniesienie jej Juranović też nie zasłużył.

Filip Mladenović 6 (6,26). Uczy się Serb nowego systemu i na razie ten system mu nie bardzo służy. Brak drugiego zawodnika na skrzydle powoduje, że musi większą uwagę zwracać na obronę, bo nikt go nie zaasekuruje na skrzydle, gdy zapędzi się pod bramkę i wygląda, jakby Mladenoviciovi ta odpowiedzialność mocno ciążyła. Rzeczywiście, błędów w defensywie w tym meczu nie popełnił, ale gra do przodu wyglądała średnio. Niewiele akcji, jeden wywalczony rzut wolny, sporo dośrodkowań, ale niewiele udanych, najlepsze to oczywiście to z drugiej połowy, gdy idealnie dograł na głowę Lopesa. To jeden z niewielu meczów, gdy Serb lepiej zagrał w destrukcji, niż w ofensywie. Ocena zbliżona do Juranovicia.

Bartosz Slisz 7 (7,24). Pierwszy kwadrans niepewny, raz bardzo pasywnie broniąc pozwolił na wjechanie rywala z piłką przed pole karne, potem miał stratę, po której poszedł kontratak. A potem poszedł do przodu przy pressingu, dostał dobre podanie od Lopesa, zdobył gola i od tej pory należał do najlepszych piłkarzy na boisku, czyli stało się to samo, co w meczu ze Stalą. Coś dziwnego siedzi w głowie Slisza, skoro potrzebuje za każdym razem takiego impulsu w czasie meczu, by uwierzyć, że może być przydatny nie tylko w przerywaniu akcji, ale też w grze ofensywnej. A że grać umie, pokazywał nam we wtorek przez cały mecz. Najlepszy piłkarz pierwszej połowy, znakomite czytanie gry, mnóstwo przejętych piłek i dobrze wyprowadzonych. Nieco obniżył swój poziom gry po zmianie stron, miał więcej strat, ale jeśli chodzi o przejmowanie piłek i ich wyprowadzanie nadal nie można było na niego narzekać. W końcówce oddał też groźny, celny strzał z rzutu wolnego. Dobry mecz Slisza, apelujemy do trenera, by znalazł jakiś klucz do umysłu młodego pomocnika i natchnął go wiarą w siebie i swoje umiejętności od początku każdego spotkania.

Bartosz Kapustka 7 (7,48). Za wcześnie, by wyrokować, że Legii rośnie nowy lider drużyny, a Ekstraklasie nowa gwiazda, ale Kapustka robi dobre kroki w tym kierunku. Tym razem zagrał nieco głębiej w parze ze Sliszem i gdyby Legia miała więcej kreatywnych pomocników w kadrze, to śmiało mógłby na tej pozycji pozostać. Znów świetnie współpracował w defensywie ze Sliszem przejmując wiele piłek, a nikt w kadrze Legii nie potrafi wprowadzać tak dobrze akcji z głębi pola i z taką dynamiką, jak Kapustka. Miał dobre oko Czesław Michniewicz przestawiając go ze skrzydła do środka pola, bo były reprezentant Polski wydaje się być pomocnikiem kompletnym, wybieganym, skutecznym w odbiorze i kreatywnym w ataku. Nie miał tym razem wielu strat, nie stworzył aż tak wielu sytuacji podbramkowych, wywalczył tylko kilka stałych fragmentów gry, ale ustawiony był w tym meczu głębiej i miał nieco inne zadania, niż z Rakowem. Kolejny dobry mecz Kapustki.

Kacper Skibicki 3 (3,81). Nieźle zaczął mecz, wywalczył dwa stałe fragmenty gry, doszedł do strzału po rzucie rożnym, ale potem zmarnował stuprocentową sytuację po podaniu Juranovicia i od tej pory grał już coraz gorzej. Coraz rzadziej pojawiał się przy piłce, coraz częściej ją tracił, potem zmarnował kolejną znakomitą okazję po podaniu Cholewiaka. Słaby mecz i zasłużona zmiana w przewie.

Mateusz Cholewiak 4 (4,47). Jedno dobre utrzymanie się przy piłce zakończone faulem i żółtą kartką dla rywala, jeden celny, ale niezbyt groźny strzał, jedno tylko bardzo dobre podanie do Skibickiego, które powinno zaowocować golem. Miał też dobrą okazję do strzału głową, ale nie jest Tomasem Pekhartem i nic z tego nie wyszło. Również w drugiej połowie nie było widać, że Cholewiak może odmienić losy meczu, nic więc dziwnego, że to za niego wszedł czeski napastnik. Słaby występ z pierwszoligowcem, nie przybliżył się nim z pewnością nie tylko do pierwszego składu, ale nawet do częstszych wejść z ławki rezerwowych.

Rafael Lopes 6 (5,06). Trochę nie rozumiemy narzekań na Portugalczyka po wtorkowym meczu, bo zagrał całkiem nieźle. Oczywiście, podobnie jak Cholewiak pokazał, że nie jest Pekhartem i nie zdobył gola głową mimo trzykrotnych prób, najbardziej żal tej okazji z drugiej połowy po podaniu Mladenovicia. Bardzo dużo natomiast Portugalczyk przyjmował piłek pod kryciem i dokładnie je odgrywał, był bardzo przydatny przy konstruowaniu akcji, brał udział w każdym kontrataku po przechwycie i żadnego nie zepsuł. Na plus oczywiście znakomita asysta, gdy odebrał piłkę obrońcy w jego własnym polu karnym i idealnie ją wyłożył do Slisza, mało też nie miał drugiej asysty, gdy dobrze zagrał prostopadle do Pekharta, ale bramkarz zdążył skrócić kąt i zatrzymać uderzenie Czecha. Lopes wykazał się też dobrym pomyślunkiem taktycznym w 73. minucie, gdy stracił piłkę pod polem karnym łodzian Slisz, widząc jak groźna kontra gospodarzy się szykuje i jak mało legionistów pozostało z tyłu, przerwał akcję faulem taktycznym kosztem żółtej kartki – takie zachowania też są ważne. Brakło mu chyba sił pod koniec meczu, ale wskutek czerwonej kartki dla Pekharta trener nie zdecydował się go zmienić. Lopes nie zagrał może jakiegoś porywającego meczu, ale nie widzimy podstaw, by mu ocenę za wtorkowy występ obniżać, z całą pewnością był najlepszym spośród nominalnych rezerwowych, którzy dostali szansę we wtorek od pierwszej minuty – bez niego pierwszego gola dla Legii by nie było.

Luquinhas 8 (7,80). Wszedł i pozamiatał. Rajd i wykończenie – stadiony świata, dośrodkowanie do Pekharta – podobnie. Do tego „załatwił” rywalowi czerwoną kartkę wyrównując liczbę zawodników w obu drużynach w końcówce meczu. Niby Brazylijczyk nie był tak widoczny, niby nie kręcił swoich kółeczek przed bramką, ale efektywność zabójcza, miał do tego jeden odbiór na połowie przeciwnika. Zdecydowanie wolimy Luquinhasa efektywnego pod bramką niż efektownego daleko od niej. Bardzo dobra zmiana i murowana nagroda dla gracza meczu.

Tomas Pekhart 6 (6,70). Zaraz po wejściu na boisko mógł strzelić gola po prostopadłym podaniu od Lopesa, ale bramkarz zdążył wyjść i zablokować strzał. A potem Czech zrobił swoje – świetnie ustawił się w polu karnym i zdobył zwycięską bramkę, oczywiście głową. Dwukrotnie też przydał się bardzo we własnym polu karnym przy stałych fragmentach gry, gdy wybijał głową dośrodkowania łodzian. A potem został brutalnie sfaulowany przed polem karnym, oddał bezsensownie rywalowi i osłabił zespół zasłużoną czerwoną kartką. Z reguły niżej oceniamy zawodników za takie zachowania, ale nie zrobimy tego wobec strzelca zwycięskiej bramki. Zdajemy też sobie sprawę, że takie sędziowanie, gdy arbiter pozwala bezkarnie przez cały mecz kopać brutalnie przeciwników i nie karze ich za to kartkami, może zagotować nawet kogoś tak spokojnego jak Pekhart, wszak Dąbrowskiego już dawno na boisku być nie powinno. Czech dostał od PZPN aż trzy mecze przerwy, choć nie zrobił rywalowi żadnej krzywdy, tyle samo kary dostawali zawodnicy innych klubów za łamanie nóg przeciwnikom. Najwyraźniej PZPN stwierdził, że „Puchar musi być ciekawszy”, a eliminacja najlepszego strzelca stołecznego zespołu najwyraźniej znacząco w tym pomoże.

Najlepszym legionistą wtorkowego meczu Czytelnicy i redaktorzy zgodnie wybrali Luquinhasa.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

7.8 Luquinhas

7.48 Bartosz Kapustka

7.24 Bartosz Slisz

6.7 Tomas Pekhart

6.26 Filip Mladenović

6.09 Josip Juranović

5.83 Artur Jędrzejczyk

5.06 Rafael Lopes

4.88 Mateusz Hołownia

4.74 Cezary Miszta

4.47 Mateusz Cholewiak

4.29 Mateusz Wieteska

3.81 Kacper Skibicki

Polecamy

Komentarze (35)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.