Marko Vesović

Marko Vesović: Jestem wojownikiem i dalej chcę walczyć dla Legii

Redaktor Mateusz Podgórski

Mateusz Podgórski

Źródło: Legia.Net

09.04.2021 14:10

(akt. 11.04.2021 08:53)

- Jestem wojownikiem. Wiecie, że zawsze grałem z sercem, dla zespołu, nie dla siebie, miałem duży udział w mistrzostwach i pucharach z ostatnich lat. Jestem dziś silniejszy, mądrzejszy i zmotywowany, żeby po powrocie pokazać wam Veso jakiego znacie. Chcę zostać w Legii na kolejne lata – mówi w rozmowie z Legia.Net Marko Vesović.

Wszyscy pytają się teraz o kontuzję i powrót do zdrowia, więc zacznijmy trochę inaczej. Przed kontuzją grałeś znakomitą piłkę. Czy to była najlepsza forma w jakiej byłeś grając w Legii?

- Tak, wydaje mi się że to była moja najlepsza forma odkąd jestem w Legii. Grałem jeszcze wcześniej dobre mecze, ale wtedy, tuż przed kontuzją z każdym meczem grałem lepiej i lepiej, a wcześniej aż tak dobrze nie wyglądałem. Byłem naprawdę zadowolony ze swojej postawy i w tamtym momencie też cały zespół grał dobrze. Byliśmy krótko przed mistrzostwem z trenerem Vukoviciem, które ostatecznie zdobyliśmy. Po przerwie spowodowanej wybuchem pandemii, dobrze prezentowaliśmy się na boisku, ja również grałem wtedy znakomicie i szkoda, że kontuzja przyszła w takim momencie, który był dla mnie naprawdę dobry.

Jak wielomiesięczne starania o powrót na boisko po tak ciężkim urazie wpłynęły na ciebie jako człowieka, jak możesz opisać ten czas?

- Nigdy wcześniej nie miałem tak ciężkiej kontuzji, nie wiedziałem dużo o tym jak to jest, słyszałem tylko opinie innych zawodników, którzy mieli tak trudne kontuzje i oni wszyscy mówili, że był to bardzo ciężki okres dla każdego z nich. Teraz gdy sam to wszystko przeżyłem i przetrwałem, nie mogę znaleźć słów, które opiszą to doświadczenie, tak, żeby inni ludzie to zrozumieli. Jest bardzo, bardzo ciężko. Ciężko fizycznie i psychicznie, chociaż wydaje mi się że dla głowy jest to jeszcze trudniejszy czas niż dla ciała. Dla mnie to była wielka wojna, 9 miesięcy walki o powrót do zdrowia i mogę powiedzieć, że teraz po tak długim czasie jestem naprawdę szczęśliwy, każdy moment na boisku doceniam bardziej, najgorsze już na szczęście za mną. Jestem mądrzejszy, silniejszy. Przeszedłem przez bardzo trudne momenty, miałem chwile gdy nie chciało mi się wstać z łóżka, kiedy miałem dość. Dawałem z siebie nie 100, a 200% i nie widziałem progresu. Pytałem sam siebie, dlaczego, skoro tak ciężko pracuję nie widać efektów? Czułem wtedy ogromną frustrację, ale przeszedłem przez to i teraz jestem szczęśliwy, bo nauczyłem się doceniać każdy moment na boisku. Jestem gotowy, wróciłem do treningów z drużyną i dawno nie czułem takiego szczęścia jak dziś.

Inni piłkarze, którzy przeszli długą rehabilitację, często podkreślają, że to monotonia tego procesu jest tak wymagająca, zgodzisz się z tym?

- Każdy dzień wygląda, jak ten poprzedni, to niesamowite. Nic tylko wstajesz, idziesz na trening, wracasz, jesteś zmęczony, nie możesz robić nic innego, często śpisz. Pierwsze półtorej miesiąca to był dramat, miałem ortezę, której przez cały ten czas nie mogłem zdjąć. Chodziłem tylko o kulach, miałem problemy przy kąpieli, nie mogłem spać, noga bolała, nie mogłem nic robić. To agonia, agonia. I ten sam rytm dnia powtarzasz przez sześć, siedem, osiem czy jak w moim przypadku dziewięć miesięcy – to ekstremalnie trudne i nie życzę tego nikomu, nikomu!  Wiem, że ludzie przechodzą gorsze rzeczy, gorsze choroby i każdy ma swoje problemy, ale to doświadczenie jest niezwykle trudne i trzeba być bardzo mocnym psychicznie. Jak wspomniałem, przeżywałem również chwile zwątpienia, ale na szczęście była przy mnie żona. Bardzo dużo rozmawialiśmy, dawała mi mnóstwo wsparcia, były takie momenty w których płakałem i nie wierzyłem, że wrócę na boisko szybko, żona wtedy była dla mnie oparciem. Ten koszmar już za mną, wróciłem i nie chcę już o tym pamiętać. Jestem silniejszy, mądrzejszy i cieszę się każdym momentem na boisku jakby to miał być ostatni.

Jakiś czas temu na twoim Instagramie widziałem zdjęcia na których jesteś z rodziną w warszawskiej cerkwi, wiara pomogła Ci przeżyć ten trudny czas?

- Wiara jest ważna w moim życiu od dziecka, a wyjątkowo ważna była w czasie leczenia i rehabilitacji. Także w niej szukałem siły i motywacji w żmudnym procesie powrotu do zdrowia. Prosiłem Boga o siłę i wiarę. W tak trudnych momentach w życiu musisz wierzyć, ja mocno wierzyłem i modliłem się prosząc Boga żeby dał mi zdrowie i inne łaski, tak jak to robią inni ludzie wierzący. Jest to część mojego życia, tak mojej kariery jak i mojej rzeczywistości poza sportem.

Przejdźmy teraz do przyjemniejszych tematów, trenujesz już z drużyną, jak się czujesz po tym początkowym okresie pracy z całym zespołem?

- Od kilku dni trenuję z zespołem i jestem zadowolony, rozmawiałem z trenerem Michniewiczem i on również uważa, że wszedłem dobrze w trening z drużyną. Cieszę się że tak to wygląda. Pracę z piłką zacząłem na obozie w Dubaju i od tamtej pory do teraz ćwiczyłem indywidualnie, z trenerem Radkiem Gwiazdą, każdego dnia robiłem postępy i dziś znowu jestem na boisku i gram w piłkę nożną jak przedtem. Z każdym dniem czuje się pewniej, lepiej i noga dobrze reaguje na obciążenia. Po ciężkich treningach noga ani razu nie była spuchnięta i to daje mi pewność, że wszystko jest w porządku. U innych zawodników, z którymi rozmawiałem, a którzy leczyli takie kontuzje kolana powrót do treningów nie wyglądał tak dobrze. Po cięższych treningach mieli opuchnięte kolano, musieli obkładać je lodem, na szczęście u mnie czegoś takiego nie ma.

- Czuję, że noga jest pewna, jest mocna, dużo pracowałem na siłowni, nad siłą, nad mocą. Wiele pracowałem też na indywidualnych treningach, gdzie ćwiczeniem była np. gwałtowna zmiana kierunku, tak aby w jak najlepszej formie wrócić do gry. W każdym momencie na boisku z drużyną czuję się znowu zawodnikiem.

Podczas twojej kontuzji w klubie zaszyły duże zmiany, jest nie tylko nowy trener, ale też nowy system gry, z wahadłowymi. Masz duże inklinacje ofensywne, często w Legii grałeś na prawej obronie a w reprezentacji Czarnogóry na skrzydle. Dlatego też wielu kibiców widzi cię po powrocie na wahadle, zgadzasz się z tym?

- Ten nowy system mi się podoba, dobrze go trenujemy i dobrze w nim wyglądamy na boisku i to jest najważniejsze. Kilka razy próbowaliśmy tak grać za czasów trenerów Jozaka i Klafuricia, jednak wtedy nie wyszło to najlepiej, może nie mieliśmy zawodników, którzy to mogą grać, bo jeżeli chcesz grać w takim systemie, musisz mieć do tego odpowiednich graczy i sądzę, że teraz takich mamy. Wyglądamy znakomicie, kontrolujemy mecze, osiągamy dobre wyniki i to jest najważniejsze. Dla mnie to idealny system, grałem w nim już dużo we Włoszech, w Torino. Tam jest to popularny sposób gry. Wahadłowy ma w nim dla siebie cały boczny sektor boiska, może go kontrolować, być w ofensywie i w defensywie. Dodatkowo w obronie gracz z tej pozycji ma wsparcie trzech stoperów, a nie tylko dwóch, jak w ustawieniu z czwórką z tyłu gdzie grałem na prawej obronie. Nie mogę się doczekać gry w tym ustawieniu z wahadłowymi.

A jak oceniasz formę drużyny i przewagę w tabeli?

- Dziesięć punktów to na tym etapie sezonu duża przewaga, zwycięstwo z Pogonią było ważnym momentem, dało nam istotne trzy punkty i mamy wszystko w swoich rękach. Nie chcę powiedzieć, że mistrzostwo jest nasze. Jesteśmy na dobrej drodze, ale musimy kontrolować sytuację  do końca, bo wiemy, jaką ligą jest Ekstraklasa. To dziwna liga, gdzie wszystko może się zdarzyć, a jeden mecz może zmienić wiele i nie możemy sobie pozwolić na stratę tej przewagi. Wiem jak ciężko pracujemy, jak dużo z siebie dajemy na każdym treningu, w każdym meczu. Musimy to szanować, kontrolować nasz los i pilnować wypracowanej przewagi.

Kiedy zobaczymy cię na boisku?

- Tutaj wszystko zależy od decyzji lekarza i każdą decyzję szanuję. Czuję się gotowy, zmotywowany, trenuję na pełnych obrotach z drużyną i nie mogę się doczekać powrotu do gry o stawkę.

Jesteśmy krótko po przerwie na mecze reprezentacji, jesteś etatowym reprezentantem Czarnogóry, jak oceniasz mecze swojej drużyny narodowej?

- Już przed ostatnim zgrupowaniem dzwonił do mnie nasz selekcjoner Miodrag Radulović i pytał czy jestem gotowy, bo chciał mnie powołać, ale nie byłem jeszcze w stanie pojechać na kadrę i powiedziałem mu, że na to muszę jeszcze trochę poczekać. Dobrze weszliśmy w eliminacje, także dzięki terminarzowi. Wygraliśmy dwa mecze z Łotwą i Gibraltarem, szkoda trzeciego meczu z Norwegią u siebie, bo uważam, że zagraliśmy dobre spotkanie. Moim zdaniem podeszliśmy ze zbyt dużym respektem do Norwegów, głownie ze względu na Haalanda, który zresztą niczego wielkiego nie pokazał, ale niestety przegraliśmy 0:1. Jesteśmy w niezwykle trudnej grupie w której naszymi rywalami są jeszcze Turcy i Holendrzy i więcej będziemy wiedzieli po następnym okienku na eliminacje mundialu we wrześniu. Wcześniej, w czerwcu zagramy mecze towarzyskie, wczoraj znowu rozmawiałem z trenerem Raduloviciem i na to letnie zgrupowanie już na pewno pojadę.

Wiesz o co muszę jeszcze zapytać?

- O kontrakt? Czekałem na to pytanie.

Specjalnie nie chciałem od tego zaczynać, ale powiedz co się dzieje w tym temacie?

- Ivica Vrdoljak powiedział ostatnio w wywiadzie, że obie strony są zainteresowane. Jestem otwarty na rozmowy i chętny do pozostania tutaj. Mam w Warszawie wszystko czego potrzebuje moja rodzina, świetnie się tutaj czują moja żona i dziecko, a to dla mnie niezwykle istotne. Sto razy mówiłem, że czujemy się tutaj świetnie, jesteśmy szczęśliwi. Czekam, aż będziemy mogli usiąść do rozmowy, póki co do nich nie doszło. Jestem otwarty na rozmowy i do pozostania w Legii, nie wszystko zależy jednak ode mnie. Czekam na telefon z klubu, ktokolwiek by nie zadzwonił, chętnie porozmawiam o przyszłości. 

Polecamy

Komentarze (96)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.