Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Rakowem - zwycięstwo na dobry początek

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

16.07.2023 23:45

(akt. 17.07.2023 00:46)

Piłkarze Legii Warszawa sięgnęli po Superpuchar Polski zwyciężając Raków w Częstochowie po rzutach karnych. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Skład zbliżony do optymalnego – Trener Kosta Runjaić na mecz z Rakowem w Częstochowie wybrał skład zgodnie z przewidywaniami. Do boju od pierwszej minuty posłał dwóch debiutantów – Patryka Kuna i Juergena Elitima. Polak był bardzo waleczny przez cały mecz, dawał się we znaki swoim byłym kolegom, choć nie zawsze dokonywał właściwych wyborów. Z kolei Kolumbijczyk grał bardzo dojrzale i odpowiedzialnie – panował nad grą w środku pola, nie popełniał błędów, a sam kilka razy udanie asekurował kolegów. Przed meczem były tylko dwa znaki zapytania – kto na pół lewym stoperze – Yuri Ribeiro czy Maik Nawrocki oraz kto obok Josue – Ernest Muci czy Marc Gual? Trener postawił na Portugalczyka, który bardzo solidnie wyglądał na treningach oraz na Albańczyka, który po powrocie z kadry jest w niesamowitym gazie. Dla części kibiców zaskoczeniem była obecność w pierwszym składzie Tomasa Pekharta, ale Czech doskoczył formą do Blaza Kramera. A poza tym Słoweniec ma za sobą stracony sezon i długą rehabilitację i będzie stopniowo wprowadzany do gry. Jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, to z ŁKS-em Łódź rozpocznie mecz w pierwszym składzie, z kolei w Kazachstanie ponownie możemy zobaczyć od pierwszej minuty Czecha.

Problemy Rakowa – Legioniści od pierwszej minuty grali dość wysokim pressingiem, podchodzili wysoko, atakowali rywali już w pobliżu pola karnego, a czasem nawet w polu karnym. Gospodarze mieli z tym problemy, nie radzili sobie, popełnili kilka błędów  przy wyprowadzaniu piłki. Co ważne pressing nie był zakładany przez dwóch czy trzech zawodników, ale przez cały zespół, przesuwały się do przodu wszystkie formacje, a organizacja gry stała na wysokim poziomie. I wypada tylko żałować, że legioniści nie potrafili należycie skorzystać z problemów i błędów popełnianych przez graczy Rakowa. Jeśli udało się przejąć piłkę w okolicach 25 metra, to brakowało szybkości w rozegraniu lub decyzji o strzale na bramkę. Czasem rozgrywanie piłki po przechwycie trwało zbyt długo i przeciwnicy zdążyli się cofnąć i skutecznie zagęścić pole karne. Ale faktem jest, że z tak agresywnie i wysoko grającą Legią nie radzili sobie podopieczni Dawida Szwargi. Inna sprawa, że w takim upale i duchocie nie dało się grać w taki sposób przez całe spotkanie, a była to najgroźniejsza broń legionistów.

Sytuacji jak na lekarstwo – Choć mecz, szczególnie w pierwszej połowie, był szybki i emocjonujący, to sytuacji bramkowych z obu stron było jak na lekarstwo. W pierwszej połowie Raków stworzył sobie tylko jedną sytuację bramkową po rzucie rożnym. Bogdan Racovitan wyskoczył najwyżej, oddał strzał głową i trafił piłką w górną część poprzeczki. Legioniści wymieniali podania w szerz i wzdłuż, szukali sobie pozycji, ale sytuację bramkową mieli tylko jedną – Ernest Muci dograł w pole karne do Tomasa Pekharta, który nie trafił czysto w piłkę i ta minimalnie minęła bramkę rywala. Po zmianie stron to Legia stworzyła sobie dwie sytuacje – najlepszą po dośrodkowaniu w pole karne Pawła Wszołka. Na bramkę z bliskiej odległości uderzał Pekhart, ale trafił tylko w słupek. Kilka minut później „Wszołi” zdecydował się na strzał i sprawdził Vladana Kovacevicia, ale ten skutecznie i efektownie interweniował. Później legionistom brakło nieco pary, a rywale nie mieli pomysłu na sforsowanie defensywy Legii i wydawało się, że nic wydarzyć się nie może. Ale w doliczonym czasie gry Raków miał piłkę meczową. Ben Lederman ograł Rafała Augustyniaka, poradził sobie z Makaną Baku i podał w tempo do Marcina Cebuli, który wypuścił sobie piłkę przed Maika Nawrockiego i posłał ją nad interweniującym Kacprem Tobiaszem. Na szczęście futbolówka zatrzymała się na poprzeczce, ale gospodarze mogli skończyć ten mecz. Tak się jednak nie stało i o wszystkim zdecydowały  rzuty karne.

Powtórka z Pucharu Polski – W maju rzuty karne zdecydowały o losach Pucharu Polski. Wówczas legioniści wykonywali jedenastki bezbłędnie, ale między słupkami stał wtedy młody i niedoświadczony Kacper Trelowski. Teraz zadanie wydawało się trudniejsze, gdyż bramki strzegł Vladan Kovacević. Ale kolejno Bartosz Slisz, Rafał Augustyniak, Blaż Kramer, Josue i Marc Gual uderzali piłką w lewy róg bramki, a bramkarz Rakowa lądował w prawym. Z tego schematu strzałów wyłamał się jedynie Maciej Rosołek i jego uderzenie obronił bośniacki golkiper. Inną i skuteczniejszą metodę wybrał Kacper Tobiasz, który nie rzucał się cały czas w ten sam róg i raz piłkę odbił, a dwa razy był bardzo bliski tego by sięgnąć futbolówkę. Z pomocą przyszedł Jean Carlos, który posłał piłkę ponad bramką, a Maik Nawrocki uderzył jak większość kolegów w lewy róg i cieszył się z gola. Tym razem Kovacević zmienił kierunek swojego lotu, ale piłki nie sięgnął. Tym samym legioniści drugie trofeum z rzędu wygrali z Rakowem dzięki lepszemu wykonywaniu rzutów karnych. Superpuchar udało się wygrać po piętnastu latach i ośmiu porażkach z rzędu. Zwycięstwo na początek sezonu smakowało więc wyjątkowo. Tym bardziej że patera okazała się trofeum numer trzynaście dla Artura Jędrzejczyka, co uczyniło go najbardziej utytułowanym graczem w historii Legii.

Na dobry początek?! – Trener Kosta Runjaić zaczął zbierać owoce swojej pracy z zespołem. U niemieckiego szkoleniowca nie ma działania doraźnego, wszystko jest planowane z wyprzedzeniem i długofalowo. Tak było z postawieniem Rafała Augustyniaka na stoperze, tak było z ustawieniem Yuriego Ribeiro z lewej strony bloku defensywnego. Podobnie było z uczeniem gry bardziej ofensywnej Bartosza Slisza czy wprowadzaniem nowych ustawień taktycznych. To przynosi efekty, podobnie jak praca wykonywana przez Jacka Zielińskiego i dział skautingu. Potrzeby zespołu zostały nakreślone pół roku temu i od razu wszyscy przeszli do pracy nad realizacją transferów na te pozycje. Dzięki temu czterech graczy dołączyło do drużyny na tyle wcześnie, że dwóch z nich rozpoczęło w Częstochowie mecz w pierwszym składzie. W działaniu i funkcjonowaniu zespołu nie ma przypadku, forma nie jest dziełem przypadku. Wszystko wygląda obiecująco, ale jak mawiał Aleksandar Vuković, w Legii nigdy nie jest tak dobrze jak się wydaje i tak źle jak się mówi. Runjaić również tonuje nastroje, ale można mieć nadzieję, że zdobycie Superpucharu będzie początkiem naprawdę udanego sezonu!

Polecamy

Komentarze (34)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.