Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu w Mielcu - ważne punkty i walka o puchary

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

30.04.2024 11:45

(akt. 02.05.2024 20:23)

Piłkarze Legii Warszawa nie zagrali wielkiego meczu w Mielcu, ale najważniejsze, że przywieźli do Warszawy trzy punkty. Dzięki temu wciąż są w grze o miejsce gwarantujące start w eliminacjach Ligi Konferencji. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Wszołek napastnikiem – Kiedyś trener Henning Berg, nie mając zdrowego i na odpowiednim poziomie napastnika, zrobił przegląd kadr, podszedł do Miroslava Radovicia i oznajmił mu, że od tego momentu będzie grał w ataku. Serb nigdy tam nie grał i żartował sobie, że teraz będzie ładował gola za golem z główki. Sztab jednak mocno wierzył w „Rado”, ten również z czasem uwierzył w siebie w nowej roli i został najlepszym strzelcem zespołu, a Berg mówił o nim, że jest najlepszym napastnikiem w tej części Europy. Przyglądał się temu wszystkiemu z bliska Goncalo Feio, który wówczas był w sztabie norweskiego trenera. Teraz, będąc szkoleniowcem Legii, Portugalczyk postanowił zrobić podobnie. Kontuzjowani byli Tomas Pekhart i Blaż Kramer, zaś Maciej Rosołek od dawna był mocno krytykowany i widać po nim, że mentalnie był w dużym dołku. Feio postanowił więc zmienić rolę Pawłowi Wszołkowi i to on wystąpił u boku Marca Guala. Ten wariant był próbowany w tygodniu i wypadł na tyle dobrze, że zastosowano go w praktyce. W Mielcu Wszołek nie wykorzystał stuprocentowej okazji na 2:0 będąc sam na sam z bramkarzem – posłał piłkę obok bramki. Ale też wywalczył rzut karny wykorzystany przez Josue, miał swój udział przy golu Bartosza Kapustki – podawał do Rafała Augustyniaka, ale ten skiksował i futbolówka trafiła do „Kapiego”. Wypracował też dobrą okazję Gualowi. Jak na pierwszy raz, występ więc całkiem obiecujący. - Jest szybki, ma ciąg na bramkę, gra intensywnie, ma umiejętności w polu karnym i może wiele zrobić, by pomóc drużynie. W niedzielę wywiązał się ze swojej roli – podsumował występ Wszołka trener Legii.

Zmiany, zmiany, zmiany… - Paweł Wszołek na pozycji numer „dziewięć” to nie jedyna zmiana w ustawieniu i taktyce. Na lewe wahadło powrócił po przerwie Yuri Ribeiro, zaś na prawym zobaczyliśmy Ryoyę Morishitę – ten był aktywny, dużo biegał, ale niewiele z tego wynikało, a w obronie popełniał błędy w kryciu. Tutaj Japończyk musi wiele poprawić, aby grać na tej pozycji. W obronie, również po przerwie, mogliśmy zobaczyć Artura Jędrzejczyka, który zastąpił chorego Radovana Pankova. „Jędza” zagrał bardzo solidny mecz i pokazał, że wciąż można na niego liczyć. Gdy wszystkie akcje przechodziły przez Josue, było to dość czytelne dla rywala. Tym razem liderem środka pola nie był pierwszy raz od dawna kapitan zespołu, ale Juergen Elitim. I Kolumbijczyk z tej roli wywiązał się naprawdę nieźle. Między bajki można też wsadzić opowieści o tym, że Josue nie podporządkuje się trenerowi i innej roli niż pierwszoplanowej – jak widać, wyszło mu to całkiem dobrze. Gra całej drużyny zrobiła się bardziej poukładana i kompaktowa. Szczególnie w pierwszej połowie spotkania wyglądało to dobrze, legioniści grali mądrze, formacje były cały czas blisko siebie. Pressing nie był wysoki, rozpoczynał się w okolicach środka boiska i był skuteczny. Rywale tracili w tej strefie sporo piłek. Inna sprawa, że próby szybkich ataków po przejęciu piłki, prostopadłych podań na wolne pole, były zwykle nieudane. Do momentu straty gola Legia nie pozwoliła Stali niemal na nic. Bramka Ilji Szkurina była pierwszym oddanym strzałem przez gospodarzy. Po stracie gola koncepcja nieco się posypała i Stal jeszcze raz zaatakowała groźnie. Po zmianie stron było sporo niedokładności, ale Legia była konsekwentna w nakreślonych przez sztab działaniach i dzięki temu odniosła cenne zwycięstwo. Trzy punkty narodziły się w bólach, ale najważniejsze, że zostały zabrane do Warszawy.

Legii z nikim nie gra się łatwo – Przeciw Legii gospodarze zagrali skomasowaną obroną. Po meczu piłkarze Legii podkreślali, jak trudno grało się w Mielcu, że zawodnicy Stali się głównie bronili i nie przebierali w środkach. Paweł Wszołek pokazywał dwie dziury w nodze, zaś Rafał Augustyniak nie był w stanie samemu dojść z szatni do autokaru – skręcił staw skokowy i czeka go kilka tygodni przerwy. Legia w pierwszej połowie miała optyczną przewagę, ale rzadko zagrażała bramce przeciwnika. Pierwsza akcja miała miejsce w 13. minucie – ale strzał Kapustki bez problemów wyłapał Mateusz Kochalski. Druga sytuacja zakończyła się rzutem karnym – Wszołek został trafiony korkami powyżej kostki i dość mocno to odczuł. „Jedenastkę” na gola zamienił Josue. Kolejna sytuacja miała miejsce, gdy Wszołek zbiegł na lewą stronę i dograł w pole karne do Guala, ale jego strzał został zblokowany i wyłapany przez „Kochala”.  W końcu najbardziej klarowna okazja – Gual jakby zagubiony w tempo zagrał do biegnącego Wszołka, ten mając czas i miejsce a przed sobą jedynie bramkarza, źle trafił w piłkę i ta przeleciała obok bramki. Szkoda, bo nie było spalonego, a gol na 2:0 mógłby ustawić spotkanie. Wydawało się, że legioniści kontrolują mecz, nie pozwalają na wiele przeciwnikowi, ale… Maciej Domański dograł w pole karne z pierwszej piłki w stylu Josue, a tam Szkurin oddał pierwszy strzał na bramkę i od razu zakończyło się to golem. Wydaje się, że lepiej w tej sytuacji mógł zachować się Dominik Hładun. Po chwili za ciosem mógł pójść Koki Hinokio, po jego strzale piłka o centymetry minęła bramkę Legii. Po zmianie stron gra wyglądała gorzej, było sporo niedokładności, a akcji podbramkowych jak na lekarstwo. Aż do akcji bramkowej, która rozpoczęła się od przechwytu Augustyniaka, który pobiegł za akcją do przodu, a Josue w międzyczasie uruchomił Wszołka po prawej stronie. Ten dograł futbolówkę do wbiegającego „Augusta”, ale Rafał skiksował. Zrobił to jednak tak szczęśliwe, że odegrał piłkę do Kapustki, a ten uderzył kapitalnie. I stało się jasne, że tego dnia Legia mecz wygra!

Rosołek show, piękny gest Josue – W 83. minucie Guala zmienił Maciej Rosołek. Po wejściu na murawę oddał niesygnalizowany strzał, ale lekki i wprost w bramkarza. Gdy wydawało się, że będzie to kolejny, bezbarwny występ „Rosiego” za straconą piłką pognał Wojciech Urbański i został trafiony ręką w twarz. Sędzia Damian Sylwestrzak po obejrzeniu sytuacji na VARze, wskazał na jedenasty metr. Piłkę wziął do rąk Josue i już szedł ją ustawić. Wówczas kibice Legii zaczęli skandować głośno „Rosołek, Rosołek, Rosołek!”. Maciek słysząc to, zaczął iść w kierunku kapitana dając sygnał, że chce wykonać rzut karny, Portugalczyk miał prawo odmówić, ma w pamięci, gdy zrobił to samo z Carlitosem, który dawno nie trafił do siatki i chciał pomóc Hiszpanowi w przełamaniu się. Nie skończyło się to dobrze – Carlitos nie zdobył bramki, a Legia straciła punkty. My jednak wówczas nie mieliśmy pretensji do kapitana, który chciał pomóc koledze i budować ducha zespołu. Wtedy się nie udało, ale teraz sztuka się powiodła. Josue oddał piłkę „Rosiemu”, a ten pokonał Kochalskiego i ekspresyjnie cieszył się z gola. Kibice zaś, podobnie jak kiedyś o Jacku Magierze”, zaczęli śpiewał przeciągłe „Maaaciej Rosołeeek, a eja eja eja eja Maciej Rosołek…” Takie show trwało przez kilka minut i miało miejsce również po końcowym gwizdku. Zawodnik był bardzo wdzięczny zarówno kibicom jak i Josue. - Chcę, byśmy byli taką drużyną. Jeden piłkarz wspiera drugiego – Josue wykonał gest w kierunku Rosołka, który miał ostatnio trudniejszy okres. Josue biegał najwięcej i wzmocnił kolegę – tak postępuje kapitan. To małe rzeczy, które należy docenić – podkreślił po meczu Feio.

Legia wciąż walczy o puchary – Do końca rozgrywek pozostały cztery kolejki do rozegrania. Legia zajmuje obecnie piąte miejsce, ale ma tylko jeden punkt straty do trzeciego Górnika Zabrze i dwa punkty mniej niż drugi Lech Poznań. Tutaj wciąż wszystko jest możliwe, tym bardziej, że cała czołówka od początku roku regularnie i konsekwentnie gubi punkty. Jeśli legioniści za tydzień wygrają przy Łazienkowskiej z Radomiakiem, to dwa tygodnie później zagrają mecz w Poznaniu z Lechem, którego stawką będzie być albo nie być w europejskich pucharach. I wypada tylko żałować, że w przerwie zimowej nie dokonano ruchów, których domagał się wówczas trener Kosta Runjaić. Wtedy być może bilibyśmy się nie o udział w eliminacjach Ligi Konferencji, ale o mistrzostwo Polski i udział w eliminacjach Ligi Mistrzów.

Sprawdź wiedzę o trenerach Legii

Galeria: Puchar Polski: Wręczenie medali
1/20 Na początku istnienia Legii, nie było stanowiska trenera, za skład i taktykę odpowiadał kapitan drużyny. Kto był pierwszym kapitanem Legii?

Polecamy

Komentarze (100)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.