News: Przegląd prasy: Pogonili Legię

Przegląd prasy: Małolat nadzieją Legii

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

17.12.2018 12:38

(akt. 21.12.2018 15:34)

Poniedziałkowa prasa sportowa po meczu Legii z Piastem rozpływa się nad napastnikiem Legii, Sandro Kulenoviciem. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Fakt - Małolat nadzieją Legii; Gazeta Polska - Kule nie spodziewał się tylu szans; Polska the Times - Sa Pinto ma kłopoty bogactwa; Przegląd Sportowy - Napastnicy dali wygraną; Super Express - Sa Pinto rwał się do bitki z Fornalikiem.

Fakt - Tego nikt się nie spodziewał. Latem Legia ściągnęła dwóch napastników, w tym króla strzelców ekstraklasy, a rywalizację z nimi wygrał j ten, który w lipcu marzył o tym, by w ogóle zadebiutować w ekstraklasie - Sandro Kulenović. Minęło kilka miesięcy, a młody Chorwat wywrócił do góry nogami hierarchię napastników w klubie przy Łazienkowskiej. W sobotnim meczu z Piastem Carlitos usiadł na ławce rezerwowych, a Jose Kante nie, znalazł się nawet w meczowej osiemnastce. W pierwszym składzieekipy wyszedł na boisko właśnie ten, który poprzedni sezon spędził nawypożyczeniu do Juventusu. - Nie spodziewałem się, że w tym momencie będę miał już 12 rozegranych meczów w zespole Legii. Jestem bardzo szczęśliwy. Czuję się odrobinę zaskoczony, ale z drugiej strony jest to efekt mojej ciężkiej pracy - mówił po meczu Chorwat, który znakomicie wykorzystał szansę od Ricardo Są Pinto. W 20. minucie zdobył drugą w karierze bramkę dla Legii, ale pierwszą przy Łazienkowskiej. - To dla mnie wyjątkowa sprawa strzelić gola na tym obiekcie, w obecności tylu naszych kibiców - przyznał po ostatnim gwizdku.

Gazeta Polska - Kulenovic to jeden z piłkarzy, którzy skorzystali na przyjściu do klubu ekscentrycznego szkoleniowca. Ricardo Sa Pinto odważnie stawia na młodych, o czym przekonują się Sebastian Szymański, Mateusz Wieteska, Radosław Majecki, Dominik Nagy czy właśnie „Kule". W tym sezonie młody Chorwat wystąpił w dziewięciu meczach Legii w ekstraklasie. Dwukrotnie wybiegał też z „eLką" na piersi w meczach Pucharu Polski i raz w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Spotkanie z Cork City, wygrane przez Wojskowych 1:0, było zresztą jedynym, w którym Kulenovic zagrał za kadencji Deana Klafuricia. Dopiero kiedy na Łazienkowskiej zjawił się Sa Pinto, 19-latek zaczął dostawać kolejne szansę. W Białymstoku wszedł na boisko w 82. min spotkania, a osiem minut później strzelił gola na wagę remisu. Tym razem otworzył wynik meczu z Piastem, trafiając do siatki już w 20. min. Fantastycznym podaniem do Kulenovicia popisał się Nagy. - To bardzo ważny gracz naszej drużyny. Mogę mu podziękować za asystę, bo pomógł mi zdobyć pierwszą bramkę na naszym stadionie. To zupełnie inne uczucie, gdy strzelasz gola przy Łazienkowskiej. Nigdy nie zapomnę tego trafienia - mówił po meczu.

Polska the Times - Ricardo Są Pinto, mimo typowo portugalskiego temperamentu, drużynę buduje od tyłu. Efekty widać gołym okiem. Ostatnią bramkę jego drużyna straciła... 9 listopada, w przegranym 1:2 wyjazdowym spotkaniu z Pogonią Szczecin. Po przerwie na mecze reprezentacyjne legioniści zachowali czyste konto w pięciu kolejnych starciach. Po sobotniej wygranej 2:0 z Piastem Gliwice licznik minut bez straty gola wskazuje już 464 minuty. Dodajmy, że w tym czasie bramki Wojskowych bronił 19-letni Radosław Majecki, który posadził na ławce doświadczonego Radosława Cierzniaka oraz Arkadiusza Malarza, który w ostatnich sezonach był jednym z najlepszych zawodników stołecznego klubu. Odważne postawienie na młodego bramkarza to tylko jeden ze zwiastunów rychłej zmiany warty przy Łazienkowskiej. Z kolegami pożegnał się już były napastnik Arsenału i Szachtara Donieck Eduardo, któremu przez rok w Warszawie nie udało się zdobyć bramki. Nic dziwnego, że wygasający 31 grudnia kontrakt z 35-latkiem nie został przedłużony. Śladem reprezentanta Chorwacji może pójść wielu kolejnych zawodników. Z końcem sezonu kończą się umowy m.in. Malarza, Cierzniaka, Inakiego Astiza, Miroslava Radovicia, Kaspra Hamalainena, Michała Pazdana, Adama Hlouska, Cristiana Pasquato, Michała Kucharczyka i Andre Martinsa oraz wypożyczenie Cafu. Większość tych graczy jest już po trzydziestce i klub prawdopodobnie będzie próbował pożegnać się z nimi już w zimowym okienku. Zastąpić ich mają młodsi.

Przegląd Sportowy - Kulenoviciowi Piast może dobrze się kojarzyć. To w starciu z tym rywalem w Pucharze Polski (1:1, k. 4:2) wykorzystał karnego decydującego o awansie mistrzów Polski do ćwierćfinału rozgrywek. Teraz, drugi raz w karierze znalazł się w pierwszym składzie w ekstraklasie. Poprzednio stało się to 25 listopada w konfrontacji z Zagłębiem Lubin (1:0), kiedy Carlitosowi dolegał drobny uraz. W sobotę trener Są Pinto znów wystawił w pierwszym składzie 19-latka i ten zdobył drugą bramkę w ekstraklasie. Po trafieniu do siatki ruszył do rezerwowego Mateusza Wieteski. - Przewidział, że strzelę gola, dlatego podbiegłem do niego - tłumaczył po zakończeniu spotkania. Chorwat zaczynał sezon jako napastnik numer cztery za Carlitosem, Jose Kante i Jarosławem Niezgodą (ten ostatni długo nie był zdolny do gry, w sobotą dopiero pierwszy raz w tym sezonie znalazł się w kadrze meczowej), a teraz zaczyna wyrastać na numer jeden. Po ponad godzinie zmienił go Carlitos i też trafił do siatki. W ten sposób dobiegła końca jego seria czterech meczów i aż 270 minut bez bramki. Legia mimo zwycięstwa nie zaimponowała formą. Oczywiście przeważała, ale nie stworzyła wielu dogodnych sytuacji, zwłaszcza po przerwie nie prezentowała najlepiej. Znów była bardzo skuteczna w defensywie. Nie straciła gola w piątym starciu z rzędu, cztery z nich wygrała. To właśnie ten element gry mocno poprawił Sa Pinto. Mistrzom Polski nie zaszkodziła nieobecność Andre Mar tinsa, którego zastąpił Chris Philipps. Luksemburczyk pierwszy raz zagrał u Sa Pinto w podstawowym składzie w meczu ligowym, ale pod koniec spotkania zszedł z urazem, który nie jest poważny. Legia poprawiła nie tylko grę w defensywie, ale zaczęła też zwyciężać u siebie. Długo przy Łazienkowskiej spisywała się fatalnie, ale ostatnio fani wreszcie znów mogą się cieszyć.

Super Express - Odkąd Sa Pinto pracuje w Legii, nie ma meczu, w którym nie wykłócałby się z sędziami, wściekał przy ławce i miał do wszystkich pretensje. Ostatnio jednak Portugalczyk przechodzi samego siebie. Przed tygodniem, po meczu z Lechią w Gdańsku (0:0), wdał się w kłótnie z siedzącym na trybunach bratem obrońcy Lechii Filipa Mladenovicia. Musieli go powstrzymywać piłkarze i asystenci. W doliczonym czasie pierwszej II połowy starcia z Piastem, po tym jak żółta kartkę za symulowanie dostał Sebastian Szymański, krewki Ricardo znów się zagotował. Zaczął wydzierać się na sędziego. Fornalik początkowo wykonywał uspokajające gesty. Gdy to nie pomogło, były selekcjoner zawołał kierownika Legii Konrada Paśniewskiego, by ten wpłynął na swojego pryncypała. To jeszcze bardziej rozsierdziło Portugalczyka, który ruszył na opiekuna Ślązaków. Niespotykanie spokojny zazwyczaj Fornalik podjął wyzwanie. Mało brakowało, by doszło do rękoczynów.

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.