Nieważna porażka. Cieszmy się, że gramy dalej

Redaktor Kacper Buczyński

Kacper Buczyński

Źródło: Legia.Net

02.12.2022 15:00

(akt. 02.12.2022 15:11)

Polska gra w fazie pucharowej mistrzostw świata! Pewnie chcielibyśmy awansować w lepszym stylu, zachwycać się golami Lewandowskiego, a nie liczyć żółte kartki zebrane przez piłkarzy Meksyku, ale jest to nieistotne. Podopieczni Czesława Michniewicza dokonali czegoś, co nie udawało się naszej reprezentacji przez 36 lat. Mamy duże powody do radości, więc cieszmy się. Jednak tak jak z Argentyną, z Francją zagrać nie możemy!

Gdybyśmy z jakiś niewyjaśnionych powodów zakończyli spotkanie z Argentyną po pierwszej połowie, nasi reprezentanci dostaliby dość wysokie noty. Nie posiadaliśmy zbyt długo piłki, przez większość czasu głównie biegaliśmy za futbolówką i staraliśmy się przeszkadzać rywalom, jednak my nie musieliśmy tego meczu wygrać. Remis nie dawał nam pierwszego miejsca tylko w przypadku wygranej Arabii Saudyjskiej nad Meskykiem. Sztab reprezentacji Polski uważnie śledził jednak wynik równoległego spotkania i wiedział doskonale, że sytuacja w grupie układa się po naszej myśli. Znając swoje cele i możliwości graliśmy więc w pierwszej połowie dość mądrze. Owszem, Argentyńczykom udało się parę razy przedrzeć przez nasze zasieki obronne, jednak stuprocentową okazję mieli tylko z rzutu karnego - dość problematycznego. Po pierwszej części spotkania zarzuty możnaby mieć jedynie do naszych graczy ofensywnych. Kilkukrotnie bowiem mogliśmy dużo lepiej wyprowadzić kontratak, ale naszym piłkarzom brakowało spokoju i podejmowali zbyt pochopne decyzje. Ogólnie przygotowanie mentalne naszych zawodników nie stoi na tym turnieju na najwyższym poziomie, ale tym tematem zajmiemy się nieco później.

Po pierwszej połowie (między innymi dzięki fenomenalnej paradzie Wojciecha Szczęsnego) mieliśmy wynik, który nas zadowalał. Trener Michniewicz dobrze zdagniozował też problemy w naszej grze ofensywnej. Lewandowski zbyt często pozostawał osamtniony, gdyż Frankowski mocno pracując w obronie nie nadążał podłaczać się do naszych akcji zaczepnych, a Karol Świderski nie mógł uciec spod czujnych oczu Argentyńskich obrońców. Nie potrafiliśmy więc wykorzystać wolnych stref, które tworzyły się za plecami defensorów Albicelestes. Michniewicz postanowił więc wpuścić na boisko młodych i dynamicznych Michała Skórasia i Jakuba Kamińskiego. Niestety nie było nam dane dowiedzieć się jak adepci Akademii Lecha wpłynęliby na obraz meczu, gdyż zaraz po przerwie nasza drużyna straciła gola. Od tego momentu z Polakami stało się coś bardzo niedobrego. Jeżeli przed przerwą stres przeszkadzał piłkarzom, tak po straconej bramce całkowicie ich sparaliżował. Argentyńczycy wielokrotnie zostawiali nam miejsce w środku pola i zapraszali byśmy pograli trochę piłką. Jednak my zupełnie zapomnieliśmy jak się to robi. Obrońcy rzucali chaotyczne piłki na skrzydło, pomocnicy chowali się za plecami rywala. Gdy mieli za zadanie zbudować akcję, sprawiali wrażeniem że tego po prostu nie potrafią. W międzyczasie straciliśmy drugą bramkę i zaczęliśmy już tylko odliczać minuty do zakończenia spotkania. Naszej gry nie możnaby nazwać nawet obroną Częstochowy. Szwedom nie udało się przecież zdobyć klasztoru na Jasnej Górze. Codziennie ostrzeliwali mury, zapalali budynki, ale jak twierdza stała, tak stoi dalej. Argentyńczycy tymczasem zburzyli nasze umocnienia, weszli do polskiej fortecy i mogliby w sumie bez problemu ją wysadzić, ale z grzeczności chyba zdecydowali się tego nie robić. 

Polacy stąpali więc po cieńkim lodzie, ale doszli do celu. Grają dalej. I jest to duży powód do radości. Po meczu wiele osób marudziło na styl, w jakim nasze orły dostały się do fazy pucharowej. Ale do tego momentu cel uświęcał środki. Kanada grała ładnie w piłkę i nie ma już jej na turnieju. Na Mundialu nie ma też Niemców, nie ma Belgów. A my gramy dalej. Polski nie było w fazie pucharowej mistrzostw świata 36 lat! Wreszcie się nam udało, więc cieszmy się.

Teraz zadanie będzie inne - presja mniejsza, a rywal o wiele trudniejszy. Skoro jednak Kostaryka potrafiła strzelić Niemcom dwa gole, Japonia pokonać Hiszpanów, to może i dla nas jest nadzieja? Z Argentyną zagraliśmy źle, ale paradoksalnie ta porażka może nam pomóc. Czesław Michniewicz w środowy wieczór zobaczył, że tak jak zagraliśmy z Albicelestes, zagrać z Francją nie możemy. Zawodnicy do tej pory może i trochę musieli, teraz już tylko mogą. A skoro mogą, to niech to próbuję bez żadnego obciążenia psychicznego. Mamy naprawdę niezłych piłkarzy, ale połowę ich umiejętności zabija stres i nadmierna presja. Oba te czynniki nie powinny odziaływać na podopiecznych Michniewicza w niedzielę, więc może wreszcie uda się zobaczyć pełen potencjał naszej kadry. Francja w pierwszych dwóch meczach byłą jak taran, niszczyłą rywali, ale i Szwedzi pod murami Jasnej Góry tak wyglądali. Zróbmy więc prawdziwą obronę Częstochowy. Zmęczmy przeciwnika, skontrujmy parę razy i liczmy na skuteczność i potencjal ofensywnych graczy. Nie mamy nic do stracenia, a bardzo wiele do zyskania.

Polecamy

Komentarze (67)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.