Dariusz Mioduski

Dariusz Mioduski: Nie promujmy średniactwa

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Sekcja Piłkarska, Sport.pl

17.02.2020 23:05

(akt. 03.03.2020 17:14)

- Polscy kibice nie do końca rozumieją, co dzieje się w MLS-ie. Tamtejsza  liga się rozwija, jaki nacisk położony jest na progres. Ich strategia myślenia o rozwoju ligi jest bardzo ciekawa. Czasami patrzę na to z ogromną zazdrością. Gdybyśmy wykonywali 1/10 tego, co w Stanach, pewnie też bylibyśmy znacznie dalej - powiedział w programie „Sekcja Piłkarska” prezes i właściciel Legii, Dariusz Mioduski.

- Powstała liga kumulacji kapitału? Nie przesadzałbym z tym. Znajdujemy się w takim miejscu, gdzie, żeby się rozwijać, musimy zacząć szkolić i sprzedawać zawodników. Aktualnie robimy to z większym zdecydowaniem. Niestety tego nie unikniemy, tak będzie. Dopóki nie będziemy mieli przynajmniej kilku drużyn grających na wyższym europejskim poziomie i mogących kupować najlepszych zawodników z polskiej ligi, ci najlepsi będą opuszczali nasz kraj. Nie można obwiniać o to klubów. To normalna kolej rzeczy. Dzieje się to nie tylko w piłce nożnej, lecz w każdym konkurencyjnym rynku globalnym. Można pomyśleć o polskich informatykach. Jeżeli oni otrzymują większe pieniądze ze Stanów czy Anglii, również wyjeżdżają. Firmy nie są w stanie ich utrzymać i to rozumieją. Od czasów Bosmana i tego, że mamy de facto wolny rynek pracy, musimy się z tym pogodzić. Możemy jedynie doprowadzić do tego, żeby piłkarze nie wyjeżdżali za wcześnie, wyjeżdżali bardziej przygotowani i za pieniądze, które można zainwestować.

O Niezgodzie

- Gdyby Jarosław Niezgoda miałby 21-22 lata, a nie prawie 25, pewnie podjęlibyśmy próby zatrzymania go przy Łazienkowskiej. On gdzieś też czuł, że wkracza w taki wiek i chciałby spróbować czegoś innego. Nie było momentu, w którym on i my byliśmy na 100 procent zdeterminowani. Portland Timbers okazało się ciekawym miejscem. Amerykanie bardzo chcieli go pozyskać, wierzyli, że może im pomóc. Oferta, z naszego punktu widzenia, być może była do odrzucenia. Ryzyko nieprzyjmowania tej propozycji było przynajmniej tak dużo jak ryzyko puszczania go do Portland. Sądzę, że podjęliśmy optymalną decyzję.

- Polscy kibice nie do końca rozumieją, co dzieje się w MLS-ie. Tamtejsza  liga się rozwija, jaki nacisk położony jest na progres. Ich strategia myślenia o rozwoju ligi jest bardzo ciekawa. Czasami patrzę na to z ogromną zazdrością. Gdybyśmy wykonywali 1/10 tego, co w Stanach, pewnie też bylibyśmy znacznie dalej. Dla kogoś takiego jak Jarek, liga okaże się być może łatwiejsza. Piłkarze grają tam bardziej technicznie, jest mniejsza fizyczność. Z drugiej strony, Amerykanie przywiązują wagę do jakości, młodości i szybkość gry. Transfery z MLS-u do Europy są przeprowadzana na poziomie kilkunastu milionów euro. To liga powoli zaczynająca się liczyć. Nawet dobre europejskie kluby patrzą na ten kierunek. Jest możliwość, aby się przebić i mieć solidną karierę.

- Nieprzespane noce, związane z Niezgodą, dotyczyły decyzji: czy tak, czy nie. Mogliśmy sobie pozwolić na to, aby nie akceptować ofert, które nas nie zadowalały. Muszę przyznać, że daje to duży handicap w negocjacjach. Gdy otrzymywaliśmy satysfakcjonujące propozycje, zastanawialiśmy się nad tym czy chcemy to robić, czy nie. Proces transferowy trwał trochę dłużej. Badani wykazały, że problemy sercem Jarka powróciły. Dzięki Bogu, wiedzieliśmy jak Amerykanie podchodzą do takich sytuacji, są przyzwyczajeni do takich rzeczy. Nawet przez chwilę nie było dyskusji o ich wycofaniu się z transferu. Wiedzieliśmy, że musimy przez to przejść. Było parę trudnych dni, przez co nie łatwo było o odpowiednią komunikację. Gdybyśmy zakomunikowali sprawę o zabiegu ablacji, w mediach pojawiłaby się prawdziwa „jazda” we wszystkich mediach. Nie chcieliśmy do tego dopuścić. Nie widzieliśmy żadnych pozytywnych aspektów za wyjątkiem tego, że każdy dowiedziałby się o tym, co się stało.

O transparentach

- Stanowisko klubu związane z transparentem podczas meczu z ŁKS-em było trochę miękkie. Nie było mnie wtedy w kraju, nie mogłem sobie z tym radzić. Wyszło coś, co było w miarę bezpieczne dla klubu. Po powrocie do Polski stwierdziłem, że udzielę wywiadu, w którym jasno wyraziłem zdanie na ten temat. Jest ono jednoznaczne. Oba transparenty nie powinny mieć miejsca. Druga strona medalu dotyczy „jazdy” w mediach. Mogę się założyć, że na każdym stadionie pojawiają się obraźliwe transparenty czy wulgaryzm. Nie bądźmy wielkimi hipokrytami i nie myślmy, że dzieje się to tylko na Legii. Jak patrzę na to, co dzieje się na innych polskich obiektach, uważam, że znajdujemy się w czołówce pod względem zachowania niż w wielu innych miejscach. Nie przesadzajmy z całą otoczką. Nie widzę, żeby ktoś z klubu przychodzi i zabiera transparenty na stadionie Borussii Dortmund czy Sewilli. Narzędzia systemowe, które mamy, są ograniczone. Zakazy stadionowe nie są takie proste. Muszą być naprawdę silne podstawy prawne, aby to wykonać. Jeżeli ich nie ma, nie można dać zakazu albo wszystko jest obalane. Wtedy wyglądamy jeszcze gorzej, bo nieskutecznie. Współpracujemy z każdym organem państwowym, który powinien wprowadzić systemowe rozwiązania. W Polsce jest tego mało, co należy do problemu.

- Wydaje mi się, że i tak zmierzamy w dobrym kierunku. Zrobiliśmy z tego aferę. Być może będzie mieć pozytywne skutki. Sądzę, że media dodały „ważności” paru osobom, które wywieszały transparenty. Dzisiaj cała Polska o nich mówi. Uważam, że to nie jest fajne, bo można było to zignorować. To wcale nie oznacza, że nie mamy z tym walczyć. Walczmy z tym w prawdziwy sposób. Zobaczmy systemowe rozwiązania. Są organy państwa, które powinny pomagać. My, jako kluby, na pewno się do tego dostosujemy.

- Najważniejszą sprawą jest to, jak Jakub Kisiel czuje się w Legii. Zrobiliśmy wszystko, aby zawodnik dobrze funkcjonował. Osobiście rozmawiałem z jego tatą. Nie ma takiej możliwości, aby ktoś z trybun wpłynął na nasze wybory dotyczące sprowadzania piłkarzy. Czy może to wpłynąć na decyzje innych graczy chcących trafić do Legii? To jest głupota transparentu. Ludzie, którzy je wieszają, działają na szkodę klubu. Nie gloryfikowałbym tego. Stało się, ale takie rzeczy dzieją się wszędzie. Zawsze są ludzie, którzy działają w taki sposób. Za bardzo tego nie zmienimy. Kisiel będzie miał spokój. Nie ma gwarancji ze strony trybun? A jaka jest gwarancja gdziekolwiek? To gdybanie, które niczego nie wnosi. Poradziliśmy sobie z tym. Dbamy o naszych chłopaków jak mało kto. Z tym również sobie poradzimy i nie będzie żadnego problemu.

O transferach

- Zimowe okienko jest dla nas dość istotne, po to, aby zbudować zespół na lato. Wówczas jest trudno, bo mamy bardzo mało czasu. Kluczem było niezbyt duże osłabianie drużyny. Musimy pamiętać, że latem zeszłego roku mieliśmy sporo zmian. Ekipa dopiero teraz zaczyna się formułować i zgrywać. Widzimy tego konsekwencje. Ostatnie spotkania pokazują, że gramy lepiej, coraz solidniej rozumiemy, gramy efektownie i efektywnie, przez co idziemy w dobrym kierunku. Dokonaliśmy mniejszych transferów, lecz cały czas pracujemy nad tym, aby jeszcze mocniej wzmocnić ekipę. Nie czekamy na zamknięcie okna na wschodnim rynku. Patrzymy na graczy, których mieliśmy w notesach. Jeżeli nie uda ich się teraz pozyskać, chcemy zaawansować rozmowy na tyle, żeby wiedzieć, że dołączą do nas na początku letniego okresu przygotowawczego.

- Denis Alibec? Byliśmy dogadani z agentem piłkarza. Wydawało się, że on też był przekonany o dokonaniu transferu. Pojawiły się jednak kwestie związanymi z „ego” prezesa. Nie doszło zatem do przedstawiania kwot.

- Mamy dość wyrównaną kadrę, ale zawsze szukamy wzmocnień. Nie patrzymy na uzupełnienia, tylko na pozycje na boisku, które mogą nam pomóc w walce o europejskie puchary. Szukamy piłkarzy do pierwszego składu, aniżeli na ławkę. Będziemy walczyli o pozyskanie takich graczy w tym okienku. Jeżeli nie, postaramy się sprowadzić ich latem.

- Widać, że następuje małe zrozumienie w kwestii transferów i funkcjonowania klubu. To nie jest tak, że jak przychodzi milion z transferu, całą kwotę można zagospodarować na kolejny transfer. Tak to do końca nie działa. Drużyna próbuje rozwijać się w każdym elemencie działalności. Z jednej strony, na boisku. Z drugiej strony, myśląc o przyszłości, czyli inwestując w akademię, ściąganie zawodników i sztabu. Również są elementy działalności mające dać fundamenty, na których będziemy się opierać. Mamy pewien poziom kosztów, które przekraczają przychody. Szczególnie, gdy nie gramy w europejskich pucharach. Założenia są takie, żeby budować klub będący mistrzem i grający w Europie. Nasza kadra jest wtedy szersza, bardziej wyrównana, droższa. Jeżeli nie występujemy w pucharach, trzeba wziąć skądś pieniądze. Jednym z tych źródeł są transfery. Jakaś część tych środków zawsze będzie szła na rozwój. Stworzyliśmy najdroższy projekt w historii polskiej piłki, czyli ośrodek w Książenicach. Po trzecie, wzmocnienia. Nie boimy się wydawać pieniędzy.

- Transfer zawodnika, jeżeli będzie tego wart, za 1-1,5 miliona, nie jest dla nas przeszkodą. Możemy to zrobić. Ale to nie oznacza, że będziemy wydawać tylko po to, żeby wydawać. Musimy kupować w taki sposób, aby to miało sens. Tomas Pekhart z trzyletnim kontraktem na rynku kosztowałby pewnie koło miliona euro. Jeżeli możemy go pozyskać taniej, bo wiemy w jaki sposób, postaramy się to zrobić. Nie będziemy bowiem wyrzucać pieniędzy w błoto.

- Zawsze patrzymy na newralgiczne rzeczy. Pozycje, które chcemy wzmocnić? Patrzymy na środek pola. Odszedł Cafu, na „szóstce” mamy w zasadzie tylko Martinsa, który pełni też obowiązki „ósemki”. Jeżeli zawodnik będący prawdziwą „szóstką” może pomóc w innym ustawieniu i stanowić kilka opcji dla trenera, na pewno byśmy na to patrzyli. Dokonaliśmy transferu napastnika. Gdy pojawi się ciekawy temat,  jesteśmy otwarci na wzmocnienia.

- Czy obawiam się Pekharta? Ryzyko jest często związane z koncepcją trenera. Szkoleniowiec Las Palmas niedawno dołączył do tego klubu. Miał inny pomysł, w którym nie uwzględnił Tomasa. Co innego powiedziałby trener, który ściągał go do hiszpańskiego drugoligowca. Był dla niego drugą opcją. Po trzech latach w Beer Szewie uważał bowiem, że to piłkarz, którego musi mieć. Łukasz Bortnik, który pracował z nim Izraelu, potwierdza wartość zawodnika. Oczywiście, to nie piłkarz, który raczej strzeli 20-30 goli w sezonie. Zdobył 42 bramki w dziewięć lat w rozgrywkach ligowych? Grał w paru wymagających ligach. Gdyby transfer przeprowadziłby jakikolwiek inny zespół w Polsce, wszyscy by się tym zachwycali. Tymczasem my go sprawdziliśmy i wszyscy kwestionują, że bierzemy ogórka. Wtopy się zdarzają. W transferach nie ma stuprocentowych zwycięstw. Nie zależy to tylko od piłkarzy, ale od sytuacji, reszty drużyny i tak dalej.  

- Transfery przeprowadzane są w łatwy sposób, ale w Football Managerze. W prawdziwym życiu są bardzo trudne. Jeżeli z pięciu trafiają się trzy, trzeba dziękować Bogu i powiedzieć: „dobra, mieliśmy fajne okienko”. Rynek transferowy nie jest prosty.

- Wbrew pozorom Salvador Agra to bardzo pozytywna postać. Legia była dla niego po prostu zbyt wysokim progiem. Prawdopodobnie grałby w większości ekip z ekstraklasy. To nie jest tak, że nie ma umiejętności tylko specyfika Legii jest troszkę inna. Zdarza się, że trafiają do nas gwiazdy, które po przyjściu na Łazienkowską mają problem z tym, aby sobie poradzić.

- Czy z Agrą i Obradoviciem uda się rozwiązać kontrakty? Agra rozumie, że u nas nie zdobędzie miejsca w pierwszej drużynie. Jego agenci pracowali nad transferem do innego klubu, lecz to nie takie łatwe. Biorąc pod uwagę, że zarabia się konkretne pieniądze. To nie jest proste, aby uzyskać podobną pensję. Historia Ivana Obradovicia jest inna. Ja, trener i dyrektor sportowy zostaliśmy pewnie trochę oszukani przez tego gracza. Zastanawia mnie ta kwestia. Był przez nas sprawdzony pod każdym względem. Deklarował o wiele większą walkę niż to, co pokazywał na boisku. Sporo kibiców było zachwyconych tym transferem.

O Karbowniku

- Co zrobić, aby Karbownik był nowym rekordem ekstraklasowym, a nie kolejnym piłkarzem z półki 6-8 milionów. Gdybyśmy rozmawiali w taki sposób półtora roku temu, taka półka byłaby marzeniem. Nie ma możliwości, żeby z 2-3 milionów euro, który był standardem, nagle weszli na 15 milionów. Musimy podnieść standard nie tylko jako Legią, ale i liga. Karbownik to chłopak z naszej akademii, który jest reprezentowany przez agenta-legionista. Rozmawiamy z Mariuszem Piekarskim. Nie rozmawiamy na razie o przedłużeniu umowy. Wiemy, że to temat do poruszenia, ale mamy jeszcze ileś innych. Michał gra dobrze. Mam nadzieję, że nie czyta doniesień na swój temat w Internecie. Twardo stąpa po ziemi.

- Jestem przekonany, że Karbownik przedłuży z nami kontrakt. Jak będzie gotowy na opuszczenie Legii, a my na jego sprzedaż, wówczas siądziemy do rozmów. Zrobimy wszystko to, co będzie najlepsze dla niego i dla klubu. On nie musi się o to martwić. Z mojej perspektywy, nowa umowa Karbownika to formalność. Michał rozumie, że w ciągu następnego roku, mam taką nadzieję, ma zostać w Warszawie, rozwijać się oraz osiągać z nami sukcesy, zdobyć mistrzostwo i grać w europejskich pucharach. Później, jak otrzyma niezłą ofertę i będzie gotowy na następny krok, zrobimy wszystko, aby mu pomóc. Może być tak, że jak ktoś wyłoży latem 15 milionów euro za niego, będziemy musieli się mocno zastanowić nad taką ofertą.

- Cały czas klubu z ekstraklasy kogoś sprzedają? To nie jest Legia, polska piłka. To jest wszędzie. Za wyjątkiem może 30 drużyn w Europie, które mogą sobie pozwolić na to, aby nie sprzedawać piłkarzy. Reszta znajduje się w podobnym położeniu. Taki jest rynek. Jedyną gwarancją takiej sytuacji jest poprawienie poziomu szkolenia, finansów klubów mogących pozwolić sobie na ściąganie dobrych piłkarzy. Idźmy w tym kierunku, krok po kroku. To zajmie parę lat. Musimy to dokończy i iść w tę stronę, a nie na wszystko narzekać. Zagłębie, Pogoń, Lech, Cracovia, Jagiellonia – coś zaczyna się dziać w tych klubach.

O reformie ligi i przepisie młodzieżowca

- Zacznijmy od pozytywnych rzeczy. Rozpoczęła się dyskusja. W czwartek odbędzie się spotkanie z prezesem Bońkiem. Dostrzegamy to, że pozostaje kwestia do rozwiązania. Poza tym, musimy pomyśleć o tym, co zrobić, żeby liga weszła na wyższy poziom. Zgadzamy się też z tym, żeby wykształciło się kilka klubów grających w pucharach. Spowoduje to awans w górę rankingu i zmianę w postrzeganiu polskiej ligi. Dodatkowo, zmniejszanie czy zwiększanie liczby drużyn nic nie zmienia z punktu widzenia wyników. Rezultaty i ranking UEFA – jedyną drużyną, która go budowała była Legia. I jeszcze wcześniej Lech Poznań czy Wisła Kraków. Z mojej strony, zwiększanie czy zmniejszanie ligi ma najmniejsze znaczenie. To, co jest istotne to założenia mające poprawić miejsce w rankingu. Dzisiaj wiemy, że jedną z tych dróg powodujących uatrakcyjnienie ligi jest rozwój szkolenia trenerów, młodych zawodników, ściągać coraz lepszych piłkarzy. Również młodych. Nie powinniśmy ograniczać się tylko do młodych Polaków. Portugalia, Hiszpania, Holandia, Belgia – te ligi i kraje zrobiły ogromny progres. Nawet Słowacja i Czechy sprowadzają do akademii graczy m.in. z Afryki, bo rozumieją, że istnieje globalny rynek.

- Zawsze byłem zwolennikiem statusu młodzieżowca Uważam, że to dobry przepis. Kiedy został wprowadzony w życie, wszyscy zaczęli patrzyć w jaki sposób wychować, wypromować czy ściągnąć takich młodzieżowców. Widzimy poprawę. Oczywiście, nie mamy głębi i może to spowodować problem w następnym roku, lecz sądzę, że się z tym uporamy. Myślę, że powinniśmy pójść dalej, żeby wymogi były jeszcze ostrzejsze. Powinniśmy mieć w składach iluś zawodników poniżej któregoś roku życia. Niekoniecznie tylko Polaków. Wiadomo, rodacy najbardziej na tym skorzystają.

- Zastanówmy się w jaki sposób doprowadzić do odpowiedniego systemu motywacji dla klubów, żeby działały zgodnie z tym, co chcemy osiągnąć. Za chwilę dostaniemy znacznie więcej pieniędzy? Niewiele więcej. O czym my mówimy w kontekście europejskiej piłki i możliwości konkurowania? Potrzebny jest wciąż duży skok, realny. Nie mówię, żeby zabierać mniejszym klubom. Chodzi o to, żebyśmy nie promowali średniactwa. Jeżeli naszym celem jest uatrakcyjnienie ligi, nie dawajmy pieniędzy komuś, kto zajął ósme miejsce w lidze. Dajmy im większe pieniądze za to, że grają młodymi piłkarzami i szkolą. Później przyniesie to zwiększenie wartości. Stworzy się rynek wewnętrzny, zawodnicy będą trafiać do lepszych klubów za lepsze pieniądze. To spowoduje, że finansów będzie coraz więcej dla wszystkich, za różne rzeczy.

- Porównujemy się do pięciu lig i mówimy jak jest w Hiszpanii, Anglii… Nie możemy tego robić, co dostajemy fałszywy obraz. Co oni mieli dziesięć lat temu? Wówczas nie było takiej możliwości. Różnice pomiędzy Realem a drużyną z połowy czy końca stawki były olbrzymie. Dzisiaj się to wyrównuje. Cała liga dostała bowiem taką kasę. Mówił o tym Ronaldo Luis Nazario de Lima, który niedawno nas odwiedził (właściciel Realu Valladolid – red.). Opowiadał o małym budżecie, bo tylko z praw telewizyjnych dostaje 50 milionów euro. A my mówimy o tym, że to jest przepaść, bo Legia będzie miała osiem. Czesi mają dużo mniejsze pieniądze? Poszli w innym kierunku. Dwa-trzy czeskie kluby grają w pucharach mając w składach rodzimych piłkarzy.

- Obecnie mamy jedną z najbardziej agresywnych lig, jeżeli chodzi o liczbę spadkowiczów. Nawet Niemcy nie znajdują się w takiej sytuacji, przy 18 klubach. Poszliśmy po całej bandzie w drugą stronę. Była presja, aby wtedy zwiększać ligę do 18 zespołów. Wszyscy powiedzieli: „dobra, niech spadną trzy. Nie prowadzajmy tylko 18 ekip”. To była duża pomyłka, która spowodowała ileś innych konsekwencji. Główną było to, że połowa ligi odchodzi od swoich założeń. Przez to, żeby nie spaść, Górnik czy ŁKS zaczynają zmieniać filozofię funkcjonowania. Ja się im nie dziwię. Ograniczmy presję. Uważam, że liga powinna liczyć 16 zespołów.

- Co powiem na czwartkowym spotkaniu, bo wybieramy między dwoma systemami: ESA37 a 34? To wybór pomiędzy dżumą i cholerą. Są jeszcze trzy inne decyzje, które możemy wymyślić. Dajcie nam pogadać. Wydaje mi się, że na końcu dojdziemy do rozsądnego kompromisu. Dzisiaj jest zrozumienie, że musimy zrobić pakiet różnego rodzaju rzeczy. Kwestie wynagradzania, motywacji za to, że drużyny inwestują w młodych piłkarzy – dajmy tym klubom więcej pieniędzy. Zdejmijmy presję spadku, przez co muszą ściągać do Polski zagranicznych, przeciętnych graczy.

- W Pro Junior System jest trochę więcej pieniędzy. Wprowadźmy tam jednak znacznie większe nagrody finansowe. Dodatkowo, system można urozmaicić. Zamiast premiować tylko młodych Polaków, premiujmy też młodych obcokrajowców. Porozmawiajmy o paru rozwiązaniach.

- Szkolenie zawodników jest jednym z celów. Wiodącym celem będzie dla nas zawsze mistrzostwo Polski i gra w europejskich pucharach. Aby się kształcić na poziomie Europy, inwestujemy ogromne pieniądze. Trzy lata temu wiele osób pukało się w głowę jak mówiłem, że chcę wydać 100 milionów złotych na zbudowanie ośrodka treningowego i akademii. Dzisiaj wszyscy rozumieją, iż to jest ta droga, nawet dla Legii, konieczna.

- Wybory prezesa są dla mnie związane z tym, że powinna zostać przedstawiona wizja tego, co trzeba zrobić w polskiej piłce, żeby za 3-4 lata było lepiej. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, co dzieje się w Europie. W 2024 roku, nadejdą kolejne, poważne zmiany, które będą jeszcze bardziej postępowały. Musimy próbować tam doskoczyć, bo inaczej w ogóle nie będziemy reprezentowani jako Polska.

- Wiceprezes w nowym rozdaniu w sektorze PZPN-u? Mam już dość różnego rodzaju funkcji, wszystkie społeczne.

Polecamy

Komentarze (493)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.